Tą uroczą lampkę-przytulankę Pabobo chciałam kupić już od dawna, ale zawsze jakoś było mi nie po drodze. W końcu nadarzyła się ważna okazja: otóż Junior po przyjściu na świat przyjechał ze mną szpitala do domu i przyniósł dla Dusi gifty. Jednym z nich była właśnie wspomniana lampka.
Przytulanka ta to postać Barbapapa z (cytuję) „kultowej wieczorynki”. Zabijcie mnie, nie mam pojęcia co to i kto to, ale wyglądała fajnie i funkcjonalnie, dlatego chciałam ją mieć. Kupiłam finalnie niebieską, bo wydała mi się bardziej neutralna.
Fajne jest w niej to, że nie nagrzewa się i dziecko może ją nosić, przytulać, a nawet z nią spać. Stojąc na podstawce ładuje się, a zielona mała kontrolka świeci się wówczas na zielono. Po podniesieniu z bazy lampka włącza się i cała świeci jasnym, ale nie ostrym światłem. Gaśnie po odstawieniu jej z powrotem na podstawkę. Pod spodem ma też guziczek umożliwiający włączanie czy wyłączanie jej niezależnie od tego czy stoi na bazie.
O tak wygląda na żywo w dzień podczas ładowania:
Samo ładowanie jest ponoć indukcyjne, bezpieczne dla dziecka, ale tu muszę tylko wierzyć zapewnieniom producenta, tym bardziej, że produkt ten jest polecany dla dzieci w wieku 0+.
A tu Pabobo nocą:
Dusia bardzo ją lubi, bo może nią poświecić sobie w ciemnej toalecie (jeszcze nie sięga do włącznika) albo rozjaśnić drogę do naszej sypialni nocą ;)
Lampka wykonana jest z tworzywa a la guma, ma ok. 15 cm wysokości. Zawsze chłodna i (wg producenta) energooszczędna. Jedno ładowanie starcza na ok. 11 godzin czyli całą, piękną, długą noc o jakiej teraz (przy niemowlaku) sobie marzę…
1 komentarz
My nazwaliśmy swoją BUKA i jest rewelacyjna