Kiedy na świat przychodzi dziecko, a przez nasz dom przetacza się armia rodziny i przyjaciół, wówczas wolna przestrzeń wokoło nas zaczyna zapełniać się prezentami – zabawkami. Stan ten trwa wiele lat, sami oczywiście dokładamy co nieco od siebie, skutecznie zamieniając nasz duży pokój (zwany salonem czy pokojem dziennym) w bawialnię. Ale nie o tym miało być.
Otóż zabawki mnożyły się u nas w sposób niekontrolowany – od markowych, mega wypasionych do tych wykonanych z ordynarnego, łamiącego się przy lekkim dotyku plastiku. W większości przypadków nie miałam wpływu na to, co otrzymują moje dzieci w prezencie. Niestety moje kilkuletnie dzieci tym bardziej lubiły daną zabawkę im większym była ona bublem. Więc jak już dostawały jakieś tandetne zabawki, to nie mogłam ich ot tak zabrać, tylko musiałam nadzorować zabawę i dopiero potem, coraz częściej daną zabawkę chować (aby ostatecznie się jej pozbyć).
Pech chciał, że jedna z ukochanych ciotek miała manię kupowania non – stop tych drugich, nienajlepszych jakościowo zabawek. Pomijając ich wyjątkową brzydotę to w trosce o bezpieczeństwo moich dzieci delikatnie zasugerowałam, żeby ciocia przynajmniej sprawdzała, czy na opakowaniu danej zabawki znajduje się symbol CE. Symbol, który dla mnie jest absolutnie minimalnym wymogiem, jaki stawiam zabawce, bo gwarantującym bezpieczeństwo mojego dziecka. Ależ byłam w błędzie.
Symbol CE (od francuskiego Conformité Européenne) umieszczony na opakowaniu oznacza zgodność z dyrektywami Unii Europejskiej. Faktycznie daje on więc gwarancję, że dany produkt jest bezpieczny, bo przeszedł pozytywnie testy i badania narzucone przez Unię. Nie będę tu przynudzać, o jakie to dyrektywy, normy czy badania chodzi, ważne jest jednak to, że oznaczenie CE jest obowiązkowe dla zabawek (!). Teoretycznie więc zabawki bez tego symbolu nie mogą być w obiegu handlowym w krajach UE.
Oczywiście sprytny dzieciak, jak będzie chciał to i tak zrobi sobie krzywdę chociażby zabawką z tysiącem atestów. Znak CE gwarantuje jednak zupełnie co innego, mianowicie nietoksyczne materiały, z których wykonana jest dana zabawka; to, że sama nie pęknie w ręku, a jak już pęknie to nie połamie się w szpikulce, którymi można sobie wyłupić oczy itd.
Oryginalny znak CE:
Jednak sprytni biznesmeni z Chin, nie mogąc bądź nie chcąc sprostać tym wymogom unijnym wymyślili sobie swój własny symbol CE, który oznacza China Export (!). Dobre, prawda? Wybierasz więc zabawkę dziecku, widzisz symbol CE i z czystym sumieniem kupujesz, a potem patrzysz jak berbeć uroczo pcha ją sobie do buzi. A ta „wspaniała” i często bardzo tania zabawka może być naszprycowana toksycznymi, rakotwórczymi barwnikami. Albo może z niej odpaść jakiś mały element, mimo, że na opakowaniu jest napisane 0+. No niestety. Biznes.
Chiński znak CE ciężko jest odróżnić od tego unijnego: zazwyczaj różni się tylko mniejszym odstępem między literami oraz (nie zawsze) dłuższą/krótszą środkową kreseczką w literze E. Czasem jest też napisany inną czcionką lub w ogóle występuje w wymyślnej formie.
Znak China Export i jego wariacje:
Żenujące jest to, że o ile forma i wielkość znaku jest ściśle określona i oczywiście zastrzeżona, to nie ma żadnej instytucji, która jest odpowiedzialna za sprawdzanie, czy dany produkt jest oznaczony oryginalnym znakiem CE czy nie.
Znak CE China Export to nabijanie nas w butelkę i niestety zagrożenie dla naszych dzieci. Kwestia ta została podniesiona w Parlamencie Europejskim bodajże w 2008 roku i od tego czasu „trwają rozmowy” z władzami chińskimi celem wyjaśnienia sytuacji. A tymczasem zalewa nas masa tych produktów. Najgorsze, że naprawdę ciężko odróżnić prawdziwe CE od chińskiego! Zobaczcie poniżej, co znalazłam w domu.
Oryginalny znak CE:
Nieoryginalny (?) znak CE (mam „szczęście” do tych z odchudzoną czcionką):
Oczywiście nie należy wpadać w panikę, bo nie jest regułą to, że zabawka bez znaku CE tudzież z jego chińską imitacją podtruje bądź okaleczy ostrą krawędzią, natomiast prawdopodobieństwo jest tutaj z pewnością wyższe. Taka zabawka może okazać się tylko niegroźnym bublem, który szybko się rozpadnie. Jednak albo kupujmy zabawki znanych firm, których wyższa cena po części wynika także z konieczności przeprowadzania kosztownych testów, używania bezpiecznych materiałów dobrej jakości itd. albo wnikliwiej przyglądajmy się oznaczeniom na opakowaniach.
A czy Wy sprawdzacie oznaczenia na zabawkach ??
22 komentarze
Sprawdzam, owszem, ale zanim kupię coś Podopiecznej albo córeczce Szwagierki, patrzę też na estetykę wykonania- nie ma to jak upiorna lalka dla niemowlaczka-dziewczynki ;) i czy np jak wyjmę jakiś element, to czy maluch np się nim nie skaleczy,udławi itp.
Ale mam też styczność z zabawkami które np. są przeznaczone dla dzieci 3l.+ a nie zawierają niczego, czym mogłoby się dziecko skaleczyć/zakrztusić/uderzyć… tego nie rozumiem ;) wybieram też zabawki bardziej znanych firm, te sprawdzone.
Ja też nie czekałam z niektórymi zabawkami do ukończenia 3 roku życia Olderusi, szczególnie jeśli nie miały małych elementów. Myślę, że chodzi tu o wymogi prawne + kwestię dmuchania na zimne, a finalnie decyzję i tak podejmuje rodzic/opiekun.
Rewelacyjny post! Serio! W życiu bym na to nie wpadła :/
Dziękuję :) Tylko szkoda, że to nie jakaś optymistyczna notka.
Nie miałam pojęcia o tym symbolu i jego podróbce! Z ciekawości aż sprawdzę synkowe zabawki ;)
Daj znać co znalazłaś! U nas królują maskotki China Export ;)
ja nie sprawdzam czy jest znaczek czy nie..nie patrzę też na oznaczenia wiekowe..znam swoje dziecko i wiem co mogę mu kupić a czego jeszcze nie:)
ja mam tak samo :)
Ja też nie czytałam etykiet dopóki nie kupiłam maty piankowej/puzzli na podłogę (bez symbolu CE oczywiście). Po otwarciu śmierdziało to chemią na kilometr! Po namoczeniu w wannie nie było lepiej. Masakra… Od tamtej pory znak CE to minimum i nie ma to nic wspólnego z oznaczeniem zabawki wiekiem dziecka ;) China Export odkryłam niestety dopiero niedawno.
nie sprawdzam tego i nigdy nie sprawdzałam. Nawet nie wiedziałam , że istnieją podróbki tego symbolu.
no proszę czego to się człowiek nie dowie :)ale póki co nie mam nic w domu China Export.Ja nie kupuję tanich zabawek.Wolę mniej a dobrej jakości.Niestety za jakość trzeba płacić,ale uważam że warto.
ja wcześniej sprawdzałam oznaczenia na zabawkach, teraz już nie sprawdzam..
Znam chinska podrobke tego znaczka i niestety sporo zabawek ma taka:/
Przy wyborze zabawek patrze glownie na jakosc wykonania, czy nic nie odpadnie, nie skaleczy.
Unikam zabawek z magnesikami, ktore moga odpasc.
Generalnie zabawki sa drogie i wole czegos nie kupic niz skusic sie na tania ‚kopie’, ktora rozleci sie szybko sama :/
Uwielbiamy drewniane zabawki, puzzle…
A majac dwojke dzieci – 2,5 lat i 9 miesiecy musialam zrobic segregacje zabawek starszego.
Wyrzucam popsute zabawki, ktorych nie da sie juz naprawic, a moga skaleczyc, nie doklejam czesci ktore sie polamaly. I chowam wszelkie male zabawki, ktorych starszy synek nie wezmie do buzi, ale mlodszy owszem ;)
Masz rację – ja też muszę przysiąść i zrobić przegląd techniczny zabawek, szczególnie pod kątem przejęcia ich przez Juniora. Dzięki!
No proszę jakie pouczające … przeczytałam z zaciekawieniem :)
pozdrawiam
wow nieźle , super post , gratuluję !!!
Pozdrawiamy
http://mamailusia.blogspot.com/
My, rodzice dzisiejszych maluchów, bawiliśmy się byle czym (drutem, kawałkiem słoniny, węglem, patykami, „dorosłymi” narzędziami, siermiężnymi zabawkami bez żadnych atestów, często wykonanymi w domu itp.) i jakoś żyjemy.
20 – 30 lat temu nasza wiedza była dość mocno ograniczona w stosunku do obecnej. Wtedy paliło się papierosy w biurach, urzędach i autobusach PKP i nikt nie patrzył czy obok jest dziecko; w ciąży też paliło się papierosy i piło się alkohol, a klaps to nie było bicie. I jakoś żyjemy! A mimo to nie naśladujemy bezmyślnie „naszych” rodziców i dziadków. Bo mamy większą świadomość. Mamy wiedzę. I naszym obowiązkiem jest z niej korzystać.
o tym wiedziałem już długo i mam świra , jak widze te ZABAWECZKI podrabiane , zawsze patrze i sprawdzam te znaki i podrób nie biore , po co sie narażać??
Bardzo przydatny artykuł. Widać lekkie pióro autora :) Pozdrowienia!
Jestem w niemałym szoku. Nie miałam pojęcia o tym Niby ten sam symbol a jednak nie to samo. U nas zakup droższych zabawek zawsze wiąże się ze sprawdzeniem opinii innych użytkowników na metki i oznaczenia nigdy nie zwracałam uwagi. Teraz będę mądrzejsza
No teraz się bardzo zdziwiłem . Takie oszustwo to jest chamstwo . Chińskie dupki