Jak Oldusia była malutka i jeździła w foteliku 0-13 kg montowanym tyłem do kierunku jazdy, to zawsze siedziałam obok niej z tyłu. M. kierował, ja gugałam, głaskałam, po ulaniu małą brodę wycierałam (oczywiście ratując przy okazji ubranko). Potem, kiedy już dorosła do fotelika montowanego przodem, a ja zaczęłam znowu jeździć autem jako kierowca (kiedyś wyjaśnię skąd słowo „znowu”), Oldusia siedziała z tyłu, po skosie od kierowcy, więc kontak wzrokowy lepszy lub gorszy miałyśmy zawsze. Nadszedł jednak dzień, kiedy pojawił się w naszym życiu (i aucie) Junior.
Miejsce Oldusi pozostało bez zmian, Junior wylądował w swoim foteliku za mną. I klops. Młodego nie widać tylko słychać. Albo i to nie. Śpi czy nie śpi? A może właśnie mu się ulewa? Takie tam schizy matki, a Oldusia nie za bardzo ze swojej pozycji widziała jego buzię. Z drugiej strony, gdybym zamieniła dzieci miejscami, wtedy nie widziałabym ani jednego ani drugiego (tj. Odlusię po ostrym skręcie szyi: tak), a z kolei fanką przewożenia malutkich dzieci z przodu nie jestem, mimo możliwości wyłączenia poduszki powietrznej. Tak czy owak postanowiłam więc poszukać tylnego lusterka samochodowego, co by syna obserwować i nerwy matki wariatki ukoić.
Lusterek ci na polskim rynku pod dostatkiem – zazwyczaj obszyte kolorowym materiałem ze zwisającymi grzechoczącymi zwierzątkami. Ok, fajnie. Zawieszę to nad moim dzieckiem i co? I nic. Moje dziecko zobaczy siebie (za kilka miesięcy, jak sobie uświadomi, że to ono) a ja nic nie zobaczę, czyli sytuacja bez zmian. Znalazłam jednak takie o to coś i muszę przyznać, że to był bardzo dobry zakup.
Lusterko Easy View, bo o nim mowa, można zamontować na każdym zagłówku i nie musi znajdować się ono bezpośrednio nad dzieckiem (u nas najlepiej sprawdza się środkowy zagłówek). Po montażu można je obracać wokół własnej osi, więc po kilku/kilkunastu próbach udaje się wreszcie znaleźć odpowiednią pozycję. Nie ukrywam, nie jest to super łatwe zadanie, wbrew zapewnieniom producenta i dobrze, jeśli jakaś druga osoba nam w tym pomoże – ona zmienia pozycję lusterka, Ty sprawdzasz widoczność ze swojego fotela i mówisz ciepło/zimno.
Widok po spojrzeniu za siebie
Samo lusterko ze szkła zrobione nie jest i crash-test przeszło (przynajmniej tak sugeruje znaczek na opakowaniu), więc uznaję je za bezpieczne, tym bardziej, że jego producent – dawniej Sunshine Kids a obecnie Diono, to jeden z popularniejszych producentów fotelików samochodowych w USA. Easy View jest wypukłe, więc widać w nim całkiem wyraźny obraz i co ważne, nie trzeba regulować sobie lusterka wstecznego, aby cokolwiek było widać.
Widok w lusterku wstecznym
Reasumując, to bardzo przydatny gadżet, gdy jeździmy same z małym dzieckiem, bo dzięki niemu mamy naszego malucha (i jego ubranie) na oku. Polecam!
Cena: 59 PLN
Ocena: 5/5
A Wy jesteście zmotoryzowanymi mamami?
25 komentarzy
zmotoryzowana, zwykle niepraktykująca :)
Ale jednak się zdarza ;)
Ja niestety nie jestem zmotoryzowana bo od lat wybieram się na prawko:) Często podróżuje z mężem, szkoda że nie widziałam takiego lusterka wcześniej jak mała jeździła tyłem do kierunku jazdy, mogłabym wtedy czasami zająć miejsce pasażera z przodu:)
Dla mnie przejście na przód auta było jak upgrade :)
A ja nadal na to czekam…
Brałam od razu takie lusterko, gdybym miała taki fotelik jak piszesz. U nas był przodem do kierunku jazdy.
Czyli wszystko widziałaś jak na dłoni :)
Mamy takie lusterko:) Super się sprawdza.
Ja jeżdżąca, ale jako pasażer z tyłu między braćmi;) Ale jak mnie nie ma to tata zawsze sobie zerka, co robi Jerzu.
Nie wiem, jakiej firmy nasze i ile kosztowało. Testy wytrzymałościowe przeszło w Irkowych rękach.
A nie za ciasno Ci z tyłu? Jak my jedziemy we czworo to ja z przodu jako pasażer wolę :)
Ha, tez bym tak wolala ;)
Jak Jerzowi zmienimy fotelik to pewnie bedzie ciasniej. Narazie mieszcze sie ;)
Ja zmotoryzowana nie jestem – jeszcze;) Tzn prawo jazdy posiadam, jeździć lubię bardzo, ale auta brak. Zamierzamy z M. kupić jakieś używane 4 kółka w styczniu, żeby jak pojawi się dziecko być bardziej niezależnym od komunikacji miejskiej itp.
Może wtedy M. się skusi i sam prawko zrobi, bo do tej pory ja robiłam za szofera – nie żeby mi to przeszkadzało, ale w dalsze trasy przydałby się jakiś zmiennik;)
Zmiennik dobra rzecz! Auto przy małym dziecku nie jest niezbędne, ale baaaardzo ułatwia życie.
Zmotoryzowana ale Młody jeszcze tyłem do kierunku jazdy i na przednim siedzeniu choć wcale nie jestem przekonana do tego pomysłu… Ale lusterko jeszcze wykorzystamy, dzięki za podpowiedz! :)
No właśnie ja też nie. Ponoć to najmniej bezpieczne miejsce w aucie… Cieszę się, że notka się przydała :)
ja nie zmotoryzowana niestety….:) ale gadżet przydatny widać
To znaczy, że pewnie jesteś wożona! To nie jest najgorsza opcja ;)
Bardzo przydatny post :)
Prawko mam od marca, ale nie umiem jeździć starymi samochodami :P
Cieszę się :)
Hmmm czyli czekasz na nowy?? Dobre!
Namówiłaś mnie! Ja też się zaopatrzę i wyeksmituję starszą na tyły, bo tymczasem moje miejsce zajęła ;)
Oj ,chyba łatwo nie pójdzie ;)
Zwal na mnie jakby co!
Kompletnie nie na temat, ale zapraszam do blogowego łańcuszka Versatile Blogger Award: http://matkadebiutujaca.blogspot.com/2013/11/versatile-blogger-award.html.
Dziękować :)
Fajna sprawa, podpatrzyłam u koleżanki jak pierwsze me dziecię było malutkie, zbierałam się do kupna i zbierałam, aż w końcu mała zaczęła jeździć przodem :) przy drugiej już nawet nie zbierałam się do kupna, wyłączyłam poduszkę pasażera z przodu i fotelik z maluchem tam właśnie zamontowałam ;) Teraz trenuję trzymanie kierownicy jedną ręką, a bujanie malucha drugą (w tej sytuacji automatyczna skrzynia to wybawienie ;)
Matka kaskaderka!!
o ja Cie jaki bajer.