Tak, to cała ja. Wyskoczyłam dzisiaj z Juniorem do galerki, coby prezenty na piątek (czyt. Mikołajki) nabyć. Na ostatnią chwilę. Tak, ale z precyzyjnym planem, co i gdzie kupię. Wybrałam się ok. 11-tej, kiedy to całe miasto czyli i budżetówka i korpoludy siedzą w czterech ścianach i tłuką w komputery, telefony i ściany. Słowem, miało mnie oczekiwać kilkanaście wolnych miejsc na galerianym parkingu (hmmm, zaparkować obok wymarzonego białego Land Rovera Evoque czy na miejscu dla rodzin z dziećmi?) oraz puste sklepy, gdzie obok rozleniwionego personelu czekającego na szturm po 17-tej napotkam czasem w alejce matkę z dzieckiem tudzież ochroniarza. Rzeczywistość okazała się brutalna.
Miejsca wolnego szukałam dobry kwadrans i to nie to, że na mnie czekało. O nie! Musiałam krążyć niczym rekin śród kilku do mnie podobnych i polować, aż wreszcie dostrzegę, że ktoś wrzuca wsteczny. Wtedy po hamulcach, kierunkowskaz i WYGRAŁAM! Reszta krążących psioczy pod nosem, że to nie im się udało dostrzeć białe światełko przede mną.
Potem czekałam kolejny kwadrans na parkingową windę. Najpierw nie jechała w ogóle, a potem przecież trzeba się wcisnąć przed kobietę z wózkiem albo stanąć tak, żeby wejść nie mogła, bo mi tu luźno i miło, czyż nie? Moje asertywne „Czy może się pan przesunąć, bo przejade panu po nogach ?!” jak zwykle podziałało bez zarzutu. I oto jestem. Ja, Junior i setki obwieszonych siatami ludzi w wieku od 10 do 70 lat. Kurka, ludzie! Czy wy nie chodzicie do szkół? Nie pracujecie? Wzięliście urlop czy co? Ruszyłam z prądem.
Smyka darowałam sobie nie tylko ze względu na TE ceny, ale przede wszystkim przez kolejkę ciągnącą się niczym stonoga od kas aż do wejścia (dobre 30 minut stania); sklep muzyczno-ksiażkowo-bibelotowy czyli Empik na szczęście się w tym roku przyłożył i ma dodatkowe ręce do pomocy – miłe dziewczę nie tylko znalazło to, czego szukałam (manewrowanie wózkiem między wąskimi regałami, standami i tłumem-uwaga-na-nogi to było mission impossible), ale jeszcze przyjęło ode mnie płatność kartą między regałami. Bye bye kolejko!
Na końcu drogi był sklep Mothercare (i -20% na zabawki!), gdzie szybko nabyłam rakietę pod choinkę, co to się niespodziewanie w liście do Mikołaja pojawiła i uciekłam biegiem do auta, żeby w korkach o tej 13-tej nie utknąć. Oczywiście co? Utknęłam. Na amen. Ale najważniejsze: na jutro (i nie tylko) wszystko jest.
Mission accomplished!
źródło zdjęcia: TU
14 komentarzy
brrrawo! :)
sporo nerwow kosztowala Cie ta rakieta ;)
Ale pociesze Cie… jestes lepsza ode mnie… ja jeszcze nie mam prezentu na jutro!
Czekam za autem… a pozniej lece na poszukiwania stempli :)
A ja zapraszam do siebie po inspiracje prezentowe :)
http://fabrykapomponika.blogspot.com/
Wow…niezła przeprawa:)
bravo matka :)
Brawo brawo. Nie raz już pokazałaś, że jak coś postanowisz to nic cię nie zatrzyma.
A u mnie w tym roku odwrotnie, wszystko wcześniej zakupione i dawno czeka.
Też miałam podobnie w Empiku – krzątałam się pomiędzy półkami i nie mogłam znaleźć tego co chciałam. Zbawieniem była pani z tabletem, która nie dość, że pomogła, to się później nie wkurzałam w kolejce do kasy. Jak dla mnie bardzo dobrze zrobili, że to wymyślili, inne sklepy też mogłyby wziąć przykład z Empiku :)
Ha ha, chyba pożyczę to "…bo przejadę Panu po nogach" ;)
Kłaniam się nisko! Ja wyrwałam się dziś na 1,5 godzinki (dzieciaki udało się mi teściowej wcisnąć – ufff) i też byłąm w szoku że taki ruch i ścisk był o 10. To chyba jakieś takie mikołajkowe-urlopowe :P
Podziwiam, ja to nienawidzę kupować na ostatnią chwilę i stać w tych ogromnych kolejkach
No właśnie..wy do południa, a ja poszłam popołudniu i…koszmar. Luudu, luuuuudu…w empiku kolejki na 3/4 sklepu! a 4 stanowiska czynne…nawet nie rozglądnęłam się dobrze, chciałam gazetki z dodatkami sobie kupić, jak tylko widziałam ten tłum..zrezygnowałam.
Ale ja także zostawiłam prezent na ostatnią chwilę, bo…nie wiedziałam co wybrać. Pomysłów paręnaście ;) Przez to moje niezdecydowanie musiałam dziś ganiać po sklepach. ALe wyszło mi to na dobre, bo zabrałam ze sobą męża i kazałam mu przymierzać rzeczy ;) gdyby nie to, jutro byłoby futro! bo chciałam wziąć L-ki, a małżonek zmieścił się w M-ki ;) ALe prezenty nakupione, wypłata wydana. Jutro będzie uśmiech od ucha do ucha :]
Pozdrawiam Was cieplutko!
http://www.swiat-wg-anuli.blogspot.com
No, no, moja droga – spisałaś się na medal! :-) Brawo!
Ja też pożyczę 'bo przejadę panu po nogach' :)
Najczęściej, jak mówię tylko 'przepraszam' to wciągają tylko brzuchy;)
Teraz to już chyba bez znaczenia o jakiej porze dnia na zakupy. Tłumy wszędzie!
Czasami, zamiast ganiać po sklepach warto sprawić dziecku (i przy okazji sobie) wyjście do teatru :) Byłam z moim maluchem w Teatrze Małego Widza http://teatrmalegowidza.pl/ – świetna zabawa i mimo, że prezent nie był namacalny to mój maluszek bardzo dobrze go przyjął :)