To nie jest blog kulinarny. I nie będzie. Bo taka ze mnie kucharka jak astronautka czyli żadna. Ale czasem bardzo chcę coś ugotować, upiec. Coś innego i oryginalnego. A nuż się uda? I zazwyczaj się udaje. Wczoraj była specjalna okazja (LOVE U!), więc zmotywowana do działania (i chęci zaskoczenia M.) przystąpiłam do pracy – do upieczenia moich pierwszych w życiu ciastek! Oldusia też je pokochała nie tylko za kolorowe M&M’s, ale także za możliwość pomagania w ich przygotowaniu i podjadania słodkich składników.
Oczywiście nie poszłam na łatwiznę tylko wyszukałam przepis na ciastka, które spotykamy w kawiarniach typu Coffee Heaven czy Starbucks. Mega słodkie, idealne do niesłodzonej kawy (nawet jak słodzisz to przy tych ciastkach nie musisz), kruche i wilgotne jednocześnie. Do tego wyróżniają się z tłumu swoim wyglądem. Tak!
Dla ambitnych zakochanych: można wygrzebać tylko czerwone M&M’s z paczek i zrobić jutro wersję walentynkową. Trzeba tylko kupić sporo tych paczek, bo czerwonych w nich jak na lekarstwo.
A więc do dzieła!
SKŁADNIKI:
170g masła
3/4 szklanki brązowego cukru
1/4 szklanki białego cukru
1 duże jajko
1 łyżeczka ekstraktu z wanilii
2 szklanki mąki
2 łyżeczki skrobi kukurydzianej
1 łyżeczka sody
1 szczypta soli
200g M&M’s bez orzeszków
100g czekolady mlecznej (lub 3/4 szklanki czekoladowych groszków)
Do miski wkładamy masło, cukier, jajo i wlewamy ekstrakt z wanilii (to najdroższy składnik ciastek).
Miksujemy składniki na jednolitą cukrową masę.
Dodajemy mąkę, skrobię, sodę, sól i wyrabiamy dłońmi w misce (chyba, że masz wypasiony czerwony Kitchen Aid, wtedy on wyrabia ciasto za ciebie – bajka!).
Po wyrobieniu ciasta dodajemy do niego dodatki czyli 3/4 szklanki M&M’s (nie całość!) oraz tabliczkę czekolady pokrojoną wcześniej w małe kawałeczki (całą). Ja użyłam polecanej na innych blogach mlecznej Goplany w różowym (fioletowym?) opakowaniu. Groszków nigdznie nie znalazłam.
Ostrożnie wszystko łączymy.
Następnie formujemy 16 kulek i delikatnie je spłaszczamy. Na wierzch wciskamy pozostałe M&M’s według uznania. Placki układamy na talerzu, przykrywamy folią spożywczą i chłodzimy minimalnie przez 2 godziny w lodówce (maksymalnie 5 dni mogą tu czekać na swoją szansę).
Nagrzewamy piekarnik do 180°C, placuszki zdejmujemy z talerza (mi było ciężko je odlepić – podważałam je ostrożnie nożem) i układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia posmarowanym masłem. Zostawiamy pomiędzy nimi większe przerwy, żeby się nie posklejały, bo lekko urosną. Piekłam je po 8 sztuk na 1 arkusz papieru czyli na dwa razy.
Pieczemy 11 minut lub aż brzegi się lekko zarumienią. Wyjmujemy i pozwalamy im wystygnąć. Autorka przepisu twierdzi, że nawet jeżeli środek wygląda na niedopieczony to spokojnie ciastka dojdą stygnąc. Nie wiem, bo moje wyglądały na gotowe po równo 11 minutach.
I voilà!
Wczoraj były kruche z zewnątrz a lekko wilgotne w środku, dzisiaj są mniej wilgotne, ale równie dobre i baaardzo sycące, ale jakby mniej słodkie. Wg autorki nadają się do jedzenia przez 6 dni, a przechowywane w lodówce nawet 6 miesięcy (!), jednak moim zdaniem najlepsze są pierwszego dnia. Koniecznie z kubkiem kawy w dłoni.
UWAGA! nie nadają się do podgrzewania w mikrofali – są potem niejadalne ;)
Smacznego!
źródło zdjęcia tytułowego: TU
31 komentarzy
Jestem na diecie, ale te ciasteczka pochłonęłabym niczym Ciasteczkowy Potwór :) Mniam, mniam :)
Czasem od diety trzeba odpocząć ;)
ech, no i przez Ciebie zjadłam właśnie pół czekolady, bo naszła mnie ochota na słodkości ;)
:PPP
Z kucharzeniem mam to samo! Ale są chwile, kiedy mnie najdzie i zrobię. A te ciasteczka na pewno zrobię! :)
Daj znać jak wyszły!
mmmmm…….a ja się właśnie biorę za karpatkę :P walentynki zobowiązują kiedy nie ma opcji wybycia na zewnątrz ;)
Dokładnie!
Karpatkę lubię następnego dnia ;)
Wygladaja cudownie!
Alez mi narobilas smaka na cos slodkiego…oh Ty niedobra ;)
Cieszę się, że się podobają :)
Dobra ja dobra!
Kolorowe kropeczki przypominają mi ostatni tort Młodego , ciasteczka byłyby świetnym uzupełnieniem …
Nic straconego, mogę upiec teraz :)
Pewnie, że tak! Daj znać jak wyszły :)
Wyglądają bajecznie :)
Dzięki :)
na widok takich ciasteczek budzi się we mnie Ciateczkowy Potwór!:)) super!
Ja też mam coś z Cookie Monster ostatnio ;)
Mniam! Pewnie tak samo pysznie smakują, jak wyglądają!
Oj tak :) Twoje dziewczynki byłyby pewnie też zachwycone!
Ładne to to, może i ja się skuszę:)
Koniecznie :)) Polecam
Ech, a miałam nie jeść słodyczy ;)
oj tam oj tam :)
świetnie wyglądają
Dzięki!
Na takie to może nawet mój syn, który tylko herbatniki jada, by się pewnie skusił. M&msy wyglądają apetycznie
Olduśka z lubością wyjada M&Ms z ciastka ;)
Na takie ciastka bym się skusiła :)
Kolorowe i słodkie ;)
Skuś się :)
wyglądają smakowicie :)
:)
Mmmm smakowite :)