Wychodząc z domu z Juniorem konsekwentnie pakuję dla niego do torby akcesoria do przewijania, ubranko na zmianę oraz minimum jeden posiłek – słoiczek/porcję mleka. Pakuję tak torbę ZAWSZE przed każdym wyjściem i zawsze w takim stanie ją zabieram (a raczej dźwigam). Wyjątkowo, gdy jadę z Juniorem autem np. odebrać na szybko Oldusię od babci, to zestaw żywnościowy wrzucam do mojej torebki obok portfela i pomadki. Tyłek bez czystej pieluchy da radę – mały brzuch bez żarła niet. Dziwne to? Przesada?
M. kiedyś mnie o to zapytał, bo tak samo robiłam przy małej Oldusi, gdy tylko przestałam ją karmić piersią, że przecież idę tylko na spacer i jakby co, to szybko wrócę do domu.
No właśnie. A może nie będę mogła wrócić tak szybko?
……….
To był rok 1998.
Byłam wtedy zajaraną nastolatką, która pojechała z tatą kupić nową kurtkę na jesień (Tata był jedynym tak cierpliwym kompanem moich zakupów, a przy tym niezłym doradcą). Wracaliśmy po kilku godzinach na obiad z cudowną zdobyczą: zieloną krótką kurtką a la pilotką z czarnym futerkiem na kołnierzu marki Americanos. Pamiętam jak dziś. Cudo!
Więc idziemy tak sobie w kierunku naszego bloku rozmawiając, a tu tłumy ludzi, karetki, radiowozy, harmider, a nasza klatka, ogrodzona taśmą, znalazła się w epicentrum wydarzeń. Nikt nie może wejść a ludzi z mieszkań ewakuowano. Na dole była już moja mama. I staliśmy tak godzin kilka. Dlaczego? Bomba. A właściwie Rurabomber. Ot, małolat co to konstruował sobie bomby, podkładał je w okolicy a potem stał w tłumie gapiów i patrzył na swoje dzieło. W sumie podłożył ich chyba 5, wybuchły 4 a 3 osoby zostały ranne, w tym jedna ciężko właśnie na mojej klatce (nasza dozorczyni konkretnie).
I tak tkwiliśmy pod naszym domem.
Bez możliwości wejścia do niego.
Do wieczora…
……….
Od tamtej pory wiem, że WSZYSTKO może się zdarzyć, a ja wolę być gotowa. Dlatego zawsze mam ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy.
Fiśnięta?
Trochę, chociaż wolę „przezorna”.
źródło zdjęcia: TU
33 komentarze
Jakbym czytała o sobie :) „przezorna” to moje drugie imię ;)
Oj moje też, chociaż nie we wszystkich sferach życia ;)
Ja też zawsze mam multum rzeczy ze sobą. Nawet dla uspokojenia taka buła może być dobra:)
U nas zaś przypadek taki, że jak zapomnę pampersa, to zawsze się zesra. No zawsze!
A z tym podkładaczem bomb- debil jakiś, mam nadzieję że poszedł siedzieć.
Masz rację! Jak nie ma pieluchy to jest duże prawdopodobieństwo, że po pachy będzie ;)
Tak, poszedł siedzieć.
„Przezorny zawsze ubezpieczony” ;)
Tak!
A ja mam zawsze dylemat: barac pieniądze ze soba czy nie? No bo jak mnie okradna albo zgubie portfel…strace i kase i karty do banku. A jak zostawie w domu wieksza kwote? Rowniez moge ja stracic..:)
Ja przed wyjazdem na wakajce byłam taka integyntna: zostawilam 1 moją parę kluczy, co by mnie nikt nie okradł od razu z dwóch i schowałam je skrzętnie w domu… do dziś nie mogę ich znaleźć )
Ja z kolei mam nadzieję, że trochę przezorności mi się włączy, bo na razie większość czasu spędzam na wariackich papierach, a tu trzeba będzie przemyśleć wszystkie możliwe warianty, zanim się z domu człowiek wytelepie.
Włączy się ;) Jak widać wszystko może się zdarzyć…
Ja mam tak samo :) jesteś całkowicie normalna :)
Uff :))
Wiesz co, ja może nigdy nie miałam takiego przypadku ale także się staram mieć jakąś przekąskę dla Małego za każdym razem jak wyjdę. Ostatnio jednak częściej wychodzimy na piechotkę, więc wtedy nie zabieram nic, ale myślę, że powinnam zabierać ze sobą chociaż kilka drobnych. A co do Ciebie, to wielkie brawo Mamo! Dobrze, że napisałaś o swoim przypadku, bo każdego może to spotkać.
Tak, tak, tak jak ja! Hura, nie jestem sama! Doszlo u mnie do tego, ze bralam nawet dwa wozki;)
Nie no, z dwoma wózkami to zostałaś moją idolką przezorności!! :)
Hehe, ale już mi przeszło, ale tylko z tymi wózkami ;))
Ja teraz też już tak mam. Jak byłam w ciąży pojechaliśmy do lekarza a Ala z nami. Od jakiegoś pół roku robiła siusiu na nocniku. Poszła z tata na plac zabaw a ja do lekarza. W pewnym momencie krzyczy, ze chce siku. Była tak zafascynowana placem, że biedna nie wytrzymała i zasikała sie cała.Wracała do domu jedynie w koszulce, opatulona koszulą tatusia.Nawet skarpetki zasikała.Dobrze, że samochód ogrzewany a na zewnątrz jeszcze jakaś w miarę temp.
Teraz wychodząc oprócz całej torby dla Mani mam zawsze ubranie dla Alki.
Masz rację! Nie można zapominać o zestawie ratunkowym dla starszaka!
To mieliście przygodę ;)))
Ja w sumie tylko pampersa mam zawsze ze sobą. Kiedyś, jak F był mały przydarzyła nam się niespodzianka pod postacią wyciekającej kupy, ale nie zraziłam się :P
Odważna ;)
O kurczę, a ja myślałam, że takie rzeczy tylko w filmach..
Ja też…
ja też mam zawsze torbę i w niej ubranko,pieluchy,mokre chusteczki oraz słoiczek plus łyżeczkę.Dla Przedszkolaka mam też bluzkę na zmianę i jakiś owoc i herbatniki.Latem woziłam spodenki plus krótki rękaw bluzkę.Nie kumam,co w tym dziwnego ? :P
Prawda?!? :)))
To i ja fiśnięta. W Lulkowej torbie musi być picie, pieluchy, chusteczki dotyłeczne, wafle ryżowe lub inna przegryzka, pielucha tetrowa i ubranko do przebrania ;)
Witaj Siostro! :)
Oj, z dzieciorem na spacer to trza być przygotowanym jak na wojnę. Wcale nie przesadzasz :D
Ja dziękować :))
Haha. Proszę Cię! Ja jestem na odwyku z ‚przezorności’;) Leczę się z zabierania ze sobą ‚najbardziej potrzebnych i niezbędnych’ rzeczy dla mojej dwójki. Najzwyklejszy spacer, a ja po kilka zmian ubranek, pieluszki, jedzonko,zabawki itp. itd. I woda! Duzo wody!
Bolało, ale powoli zmniejszałam ilość. I potrafię już wyjść z domu z piciem tylko;)
Hehe mąż się zawsze ze mnie śmiał (i śmieje nadal) że połowę chałupy muszę wynosić w torbie jak wychodzę nawet na chwilę :) ale ja również uważam że lepiej mieć świadomość że w razie co mam wszystko pod ręką i jakoś to będzie ;)
Ja staram sie nosić wszystko na ” w razie czego” ale często zdarza mi się zapomnieć o ważnych rzeczach typu klucze albo telefon.
Lepiej być tak fiśniętym niż potem pluć sobie w brodę, że się czegoś nie wzięło itd.
Ja tam też na tym punkcie mam niezłego świra, zdecydowanie wolę z czegoś nie skorzystać ale to mieć niż nie mieć, a musieć skorzystać;)
Prawie zawsze jak czegoś nie wezmę to akurat jest potrzebne…i nie ma gdzie w pobliżu kupić na szybko. Pytanie tylko czy nasze plecy wytrzymają te torby…bo moja wyładowana damska torebka (a od porodu juz takiej nie mam ;p) to przy tym pikuś :)