Według różnych źródeł zabawa to taka aktywność, która ma służyć rozrywce, a głównym motywem jest tu przyjemność płynąca z jej wykonywania. Podejmowana bezinteresownie i zupełnie dobrowolnie zabawa MOŻE również służyć edukacji czyli tzw. „nauka przez zabawę”. No właśnie. MOŻE. Dlaczego uważamy, że MUSI?
W ostatni czwartek spędziłam pół dnia z innymi mamami blogerkami i naszymi dziećmi w pięknym Lawendowym Domu w warszawskim Wawrze. Były to warsztaty „Rodzice pod presją zabawy”, na które zaprosiła nas firma Hoop wraz z marką napojów Jupik oraz właścicielka tegoż miejsca, Beata Lipov. Dyskusję prowadziła Małgorzata Ohme – psycholog i psychoterapeutka dziecięca i rodzinna.
Otóż firma Hoop zleciła badania, w których wyszło, że my, rodzice, uważamy, że za mało się z naszymi dziećmi bawimy. Z drugiej strony deklarujemy, że spędzamy z dziećmi całkiem sporo czasu każdego dnia, ale na rozmowie i nauce. Nie zabawie. Z nostalgią wspominamy za to nasze dzieciństwo, pełne beztroski i swobody, a jednocześnie własnym dzieciom ze względu na bezpieczeństwo tą swobodę bardzo ograniczamy, a każdą wolną chwilę zapychamy im zajęciami dodatkowymi. Czujemy, że nie możemy rywalizować z wszechobecną technologią – wolelibyśmy, żeby nasze dzieci czytały książki zamiast grać w kolejną grę na iPadzie.
Żyjemy w owczym pędzie do perfekcji. Odczuwamy presję we wszystkich sferach naszego życia i teraz przenosimy ją także na nasze dzieci. Chcemy, żeby były najlepsze, najmądrzejsze, najpiękniejsze i w ogóle urodzeni zwycięzcy. Tak jak i my chcemy być idealnymi matkami, żonami, pracownikami. Wszystko ma uczyć, kształcić, rozwijać, spełniać normy i założenia albo najlepiej je przekraczać. W tym pędzie zapomnieliśmy jednak o tym, co najważniejsze: dziecko jest dzieckiem. A co dziecko przede wszystkim powinno robić? BAWIĆ SIĘ!! I to nie tylko w to, co edukacyjne, ale w to, co sprawia mu radość.
Źle rozumiemy, co to właściwie jest zabawa. Mało tego, my NIE UMIEMY się z tymi naszymi dziećmi bawić! Dla nas zabawa to zamykanie się z dzieckiem w pokoju, gdzie mówimy poważnym głosem: „No to teraz będziemy się bawić” (wydech). I wyciągamy te książki do nauki angielskich słówek, liczydła i inne pomoce naukowe. A przecież w prawdziwą zabawę można zamienić każdą czynność! I nie musi być ani kreatywnie ani drogo ani edukacyjnie. Tym bardziej, że wielu rodziców nie lubi bawić się ze swoimi dziećmi klockami czy autkami. Wstyd się idealnej mamie przyznać, co?
Zabawa to gilgotki i turlanie się po dywanie, ale także wspólne przygotowanie posiłków czy nawet sprzątanie. Fun można mieć ze wszystkiego! Dlaczego nie połączyć przyjemnego z pożytecznym? Dzieci uwielbiają pomagać i naśladować nas, dorosłych. Dzieci kochają spędzać z nami czas! Pamiętajmy o tym.
Na warsztatach nasze dzieci ozdabiały koszulki flamastrami do ubrań i stemplami z ziemniaków, a potem z ogromną radością same przygotowały owocowe desery. Z kolei kiedy my, mamy dyskutowałyśmy sobie pod okiem Małgosi, naszymi dziećmi fantastycznie zajęła się właścicielka Lawendowego Domu, Beata. Wiecie ile miały frajdy ze zbierania szyszek i układania z nich słoneczka?
Był też pyszny obiad a na koniec, ku uciesze Oldusi, otrzymaliśmy zapas napojów Jupik do domu. Czas minął nieubłaganie szybko, jednak ponieważ jestem gapa i zapomniałam zabrać naszych sweterków, będę musiała wrócić do Lawendowego Domu w przyszłym tygodniu – z niebywałą przyjemnością!
autor zdjęcia tytułowego: Lubo Lipov
40 komentarzy
Obrazek z placu zabaw. Wchodzi mama z dzieckiem. ‚Baw się!’
Dziecko stoi i rozgląda się niepewnie. Patrzy na mamę. Mama powtarza ‚Baw się!’
Stoją tak jeszcze chwilę.
‚Idziemy. Jak nie umiesz się bawić, to ja nie będę tu z tobą stać!’
Przykre.
Z Irkiem odwiedzamy różne place zabaw. Nowe poznajemy razem. Oglądamy wszystkie zabawki, sprzęty. Patrzymy, jak działają i co tu jeszcze można zrobić.
Bawimy się razem. Ale jak widzę, że Irek wszedł w zabawę z innymi dziećmi odsuwam się.
Na spacerach też zbieramy szyszki i inne skarby. Z kamyków układamy pociągi, dinozaury.
W domu Bracia bardzo chętnie pomagają mi przy gotowaniu, sprzątaniu. Bawimy się tym razem. To żadne surowe wykonywanie obowiązków.
To prawda, że często nie umiemy się bawić z naszymi dziećmi. Odganiamy się, jak od natrętnej muchy. Wstydzimy się dziecka, które każdy w nas ma?
I naprawdę, nie trzeba drogich zabawek, żeby zabawa była super.
Zainspirowałaś mnie tym postem do mojego :*
Smutny ten obrazek z Twojego placu zabaw, ale niestety tak to właśnie często wygląda… To czekam niecierpliwie na Twój :)
Bardzo fajny tekst! Ja mam ten problem ze nie lubie bawic sie z malolatem (10mcy) na podlodze klockami etc. Zdecydowanie bardziej i mi i Hani (chyba) podobaja sie wyglupy na dywanie, ciaganie na kocyku, turlanie w baseniku z pileczkami ;) Czasem mam wyrzuty sumienia ze nie pokazuje jej ksiazeczek, puzzli lub klockow w roznych ksztaltach…ale na to bedzie jeszcze czas ;)
I dobrze, że o tym mówisz, bo przecież nie trzeba lubić każdej zabawy!
ps. Mamy maluchy w podobnym wieku ;)
To super! Bede się podpytywać o zabawy jak mi weny zabraknie bo Ty to chyba już podwójne doświadczenie z tego co pamiętam :)
Fajne warsztaty. Z Kubą bawiłam się więcej, a teraz jakoś tak słabo.
Kuba już duży i pewnie sam sobie sporo czasu z powodzeniem organizuje :)
U nas zabawa jest na pierwszym miejscu. Jeśli przy okazji rozwija, to jeszcze lepiej. Ale głównie to Maluch sam wybiera sobie, w co chce się bawić. Niczego mu nie narzucam.
Czy ja dobrze widzę na tym pierwszym zdjęciu Amelkę od Kamili? Ma boską opaskę.
Fajnie, że dajesz wybór!
Tak, to Amelka ;)
Jestem bardzo zadowolona z tych warsztatów. Adamski padł mi w domu od razu po przyjściu :P
Ja też! Oldusia przycięła komara w aucie :)
Dokładnie tak…zabawa podczas wykonywania domowych czynności to jedna z najfajniejszych możliwych, nie wiem czemu rodzice tak przed nią stronią????
No ja też tego nie rozumiem.
Przyjemne z pożytecznym!
Bawić przecież można się wszędzie i przy każdej okazji… Wczoraj np.piekłam chleb z Łukaszem, ile było zabawy i jakie zadowolenie po zjedzeniu kanapeczki własnego wypieku…
Warsztaty były bardzo udane, a szczególnie miejsce, w którym się odbywały były magiczne!!!
Domowy chlebek – mniam!
A miejsce świetne. Aż mi się dom zamarzył ;)
ja nie chce idealnych dzieci, chciałabym aby byłe szczęśliwe… warsztaty suuuper.. fajnie Wam że mogłyście w nich uczestniczyć!
Dobrze to ujęłaś :)))
No to za Wami cudowny dzień:) aż zazdroszczę, bo to taka odskocznia od codzienności. Ja też niby jestem z Bąkami NON STOP. i co z tego? skoro wiecznie wlepiona jestem w ekran monitora? oni bawią sie sami ze sobą a ja odpowiadam na pytania półsłówkami – bo praca.
Ale popołudniami jest czas tylko dla nich;) i też mam różne szalone pomysły na zabawy:) WSPÓLNE:)
Praca w domu ma plusy i minusy. To fakt.
Ale ważne, że potem Bąki mają 100% uwagi mamy :)
A ja się z dziećmi bawię, czy ich uczę wątpię na to przyjdzie pora. Gotujemy razem, znaczy oni pichca a ja pilnuje żeby dom mi z dymem nie poszedł, budujemy z klocków cuda, wspinamy się na drzewa, ostatnio robimy wianki i łapiemy robaki. Przez zabawę czegoś się uczą ale czego to wychodzi potem w praniu ;)
Bardzo fajne podejście :)))
Idealną matką nie jestem więc faktycznie czasem mam dośc jak maluch ciągnie mnie za rękę do układania kolejny raz wieży z klocków a ja mam ochotę na chwilę relaksu na kanapie. Ehhh zainspirowałaś mnie tym tekstem muszę jutro zrekompensować mojemu synkowi swoją leniwą naturę;) Pozdrawiam serdecznie:)
Mi też do ideału daleko ;) Każdemu zresztą.
Niestety większość udaje, że jest inaczej.
Pozdrawiam :))))
ale fajowo!super warsztaty.
ja się bawię z Aniołami i nigdy nie miałam z tym problemu.Wieczór jest dla mnie,ale co tu ukrywać zbyt krótki,bo wypluta padam zaraz po 22….a oni po 21 ;P
No to masz AŻ 60 minut dla siebie Kochana ;)) Szał!
Niestety to prawda, niektórym rodzicom brakuje czasu na zabawę z dzieckiem, taka smutna prawda :( Świetne warsztaty i ciekawy post :)
Tym bardziej smutna, że nie chcą tego zmienić.
Dziękuję :)
Ja też się przyznam, że czasem mi się nie chce, nie mam pomysłu i zwyczajnie nudzi mnie przeglądanie tej samej książeczki po raz trzynasty. Ale zazwyczaj wtedy, albo zabieram Małą na spacer i wtedy szukamy ślimaków, dmuchawców czy kałuż albo po prostu staram się wymyślić coś kompletnie nowego.
Chociaż jestem również zdania że trzeba dziecku zostawić trochę czasu do samodzielnego zagospodarowania, by poprzez ewentualną nudę samo wpadło na coś ciekawego i włączyło kreatywność. Choć to oczywiście łatwiej ze starszymi dzieciaczkami.
Masz fajne podejście :) a z tym czasem na samodzielną zabawę to pamiętam jak ja zamęczałam moją mamę tekstami w stylu: „Mamoooo, nudzi mi się!!!” A byłam w podstawówce. Mama zawsze wymyślała najlepsze zabawy ;)
Fantastyczne spotkanie! Już sama nazwa Lawendowy dom, zachęca do zabawy.
Ale jak to jest w tym życiu- niestety różnie ;(
Ja przyznam, że nie przepadam za zabawami z Natalką typu laleczki, książeczki, rysowanki itp
Ale wspólne gotowanie, zmywanie, sprzątanie, prasowanie to jest to co zawsze, ale zawsze razem robimy i nigdy jej nie ograniczam. cieszę się, kiedy o tym u Ciebie przeczytałam. Dziecko jest szczęśliwe kiedy wspólnie z mamą spędza właśnie tak czas ;)
Oczywiście, że tak!
Ściskamy mocno :))
Zabawa z dzieckiem bywa uznawana za stratę czasu. Jeśli na pytanie „Co dziś robiłaś?” odpowiem „Bawiłam się z dzieckiem” – to wyjdę na lenia, jeśli odpowiem „Zrobiłam zakupy, ugotowałam obiad, czy byłam w pracy” – to każdy to doceni.
Niestety masz rację, że tak to jest właśnie postrzegane. Ale wiesz co? Walić to!
Czasem nachodzi mnie ta głupia myśl, że w naszych zabawach jest za dużo zabawy a za mało nauki ale potem pukam się w głowę i w duchu sobie powtarzam, KOBIETO on ma 3 lata nie musi liczyć, czytać itd itp. Dzieci z założenia powinny bąblować w końcu na naukę będą jeszcze miały tyle tyle lat :)
A przemycić różne wartościowe informacje i treści to nie problem kiedy dziecko zadaje setki pytań na minutę.
Moim nadrzędnym celem edukacyjnym na chwilę obecną jest zaszczepić w Wojtku chęć do poznawania, ciekawość świata, pokazać że może wszystko a na konkrety przyjdzie czas :)
Chyba większość z nas musi się czasem puknąć w głowę ;)
Masz bardzo dobre podejście!
Ja przyznaję się bez bicia, nie lubię bawić się z dzieckiem lalkami, samochodzikami i tym podobnymi gadżetami. Ale lubię jak dzieci mają frajdę z tego co robią. Ze spaceru, z czytania książeczek, z lepienia ciastoliny.. Fajnie, że są takie warsztaty.
Bo nie musisz lubić!
Oj fajnie było…
Moim zdaniem nie o czas tu chodzi, że za mało się bawimy ale właśnie o jakość tej zabawy, o to na ile pozwalamy żeby to, co się dzieje było beztroskie i sprawiało radość. Ja jestem zawsze wyczulona jak czytam „zabawka edukacyjna”. Jasne, że zabawki tez uczą ale do tego nie muszą mieć w nazwie „edukacyjna”, każda zabawka czegoś uczy. Jedna liczyć, druga poprawnie chwytać ale chodzi o to żeby przede wszystkim bawiły, dawały przyjemność, a nie były narzędziem stwarzania presji i pokonywania kolejnych kroków milowych w nauce. No i my w tym wszystkim. My jesteśmy ważni, bo to od nas zależy czy powiemy „zostaw te brudne kamienie” czy też „o jakie śliczne kamyki” :)
Pewnie po dodaniu słowa „edukacyjna” jej cena wzrasta o kilkanaście procent ;)
I tak jak piszesz – ważna jest beztroska i radość.
Najbardziej przeraził mnie ten obrazek z napisem: 8 na 10 rodziców…. Przerażające…