Zawsze śmiałam się z tatusiów z dużymi aparatami na placu zabaw. Do tego ogromna torba na akcesoria. Phi! Ja tam wolałam mieć w kieszeni poręczny kompakt albo (potem) iPhone’a. Jednak wszystko się zmieniło odkąd wkroczyłam w świat blogerek.
Na każdym spotkaniu blogowym byłam wciąż jedyną osobą bez „dobrego” aparatu, a jednocześnie iPhone przestał mi wystarczać – zapragnęłam robić zdjęcia! Takie prawdziwe. Dobre. I uświetnić nimi mój blog.
W internecie jest wiele blogów z pięknymi zdjęciami uśmiechniętych dzieci. Często na nie wchodzę. Podziwiam, komentuję, podglądam. I choć wiem, że ja nie udostępnię zdjęć moich dzieci publicznie, w sieci, obcym osobom i google’owi to wierzę, że mimo tego warto rozwijać tę umiejętność. Umiejętność fotografowania. A chociażby i dla niezwykłych kadrów, które potem oprawię w ramki i ustawię na półce. Dla siebie i bliskich.
Pierwszy krok do spełnienia mego małego marzenia poczynił M. fundując mi moją pierwszą lustrzankę Canona (dziękuję <3). Ot, prezent urodzinowo-awansowy. Na dodatek jak z nieba spadły mi warsztaty Olympus’a organizowane przez BLOGmedia w Kredkafe a prowadzone przez DR5000, rodzeństwo fotografów, Dianę i Rafała.
To tam poznałam tajniki fotografowania w trybie manualnym, a robienie zdjęć w trybie automatycznym zaczęłam postrzegać jako coś lekko obciachowego (a robi tak fotki pewnie 80% ludzi z lustrzankami). Ja zresztą też do tego czasu używałam głównie programu Auto (początkująca – wybaczcie), ale od czasu warsztatów staram się od tego odchodzić. I powiem wam, że się udaje! I efekt jest świetny. Taki mój. A nie, że każde zdjęcie z innej parafii, bo warunki oświetlenia się nieco zmieniły, więc autoprogram dobrał inne ustawiania czasu naświetlania, przesłony, ISO. Z drugiej strony ktoś zupełnie mi nie znany, inny, a postawiony z tym samym aparatem co ja tuż obok, zrobi praktycznie identyczne zdjęcia na tym trybie! Eeeee. Nie lubię rozmywać się w tłumie. Lubię się wyróżniać!
Na warsztatach dostaliśmy do łapki aparaty Olympusa, bezlusterkowce, bo ponoć to przyszłość, i po części teoretycznej mogliśmy przejść do praktyki. Dzieciaki szalały na trawie a stado rodziców biegało wokoło nich i robiło zdjęcia. Śmieszny widok!
Generalnie statystyka jest mniej więcej taka: na jakieś 100 zdjęć uda się zrobić może jedno świetne. Więc nie ma się co dołować, jak nie wychodzi! I robić dalej swoje. Ja sama mam kilka przepięknych zdjęć Oldusi z tego spotkania i z pewnością wylądują one w ramce, bo są boskie! Dlaczego wszystkich ich tu nie ma? Napiszę w osobnym poście. One day…
A tu Oldusia z Adamskim.
Udanego fotografowania!
Wszystkie powyższe zdjęcia wykonałam aparatem Olympus E-PL5, obiektyw 60 mm 1:2.8 Macro.
21 komentarzy
Ja nie umiem robić tak pięknych zdjęć, ale fajnie, że Ty spełniłaś marzenie i uczysz się fotografować (i to na dobrym sprzęcie;))
Dzięki ;) spełniam spełniam…
To były bardzo fajne warsztaty. Świetnie, że udało się spotkać. Uściski.
Tak, zdecydowanie. Do miłego !!! :))
Ustawiamy się z Marcelą w kolejce przed Twoim obiektywem. Piękne zdjęcia.
Już jedno miałyście dyskretne ;)
Zapraszam!
Ale super :) Ja byłam w Krakowie ( a jestem z Łodzi!!!) na tych warsztatach. Cudownie spędzony czas :) I prowadzący… zakochałam się w tym rodzeństwie :) I coś mi się wydaje, że skuszę się na Olympusika :)
No proszę, jednak Cię przekonali ? ;)
Ja już weszłam w system Canona. Lusterkowy. Póki co spełnia oczekiwania amatora ;)
Zazdroszcze takiego aparatu. Uwiebiam jak się na Adasia mówi Adamski:)Tez tak mówie do synka
Adamski to taki nasz narzeczony :)
Olympus jest czaderski! A dla amatorów wiele może dać nie tylko bezlusterkowiec, ale i profesjonalny kompakt – da się zdziałać cuda
przykład:
http://robinwong.blogspot.com/2012/10/olympus-stylus-xz-2-review-street.html
Jednak to umiejętności i zacięcie do manuala robią największą robotę (no i dobry obiektyw :))
ja się właśnie zaczynam uczyć, i czekam na dostawę sprzętu…
zatem takich warsztatów tylko pozazdrościć!
Radosnego fotografowania! Czekam na kolejne efekty, bo widać że idzie cudnie!
Dziękuję Ci bardzo! Chociaż to dopiero początek mojej drogi… Trzymam więc i kciuki za Ciebie :) Pochwal się czasem!
Ponoć dopiero po 10 000 zdjęć, czujemy aparat i robimy dobre zdjęcia :) Przede mną długa droga! Też byłam na warsztatach Olympus i również podszkoliłam się co nieco!
To pstrykajmy ile wlezie :)
To jeszcze piękniej będzie u Ciebie. Ja szczerze i tak po ludzku zazdroszczę Wam wszystkim tego zacięcia fotograficznego.
Ja też tak zazdrościłam i widzisz… się zaraziłam ;)
Uważaj więc!
Rzeczywiście zdjęcia są przepiękne! ja planuję zakup cannona lub nicona :)
Czy zdjęcia zamierzasz udostępniać czy nie dobrze umieć robić dobre zdjęcia, nawet do domowej galerii. Mi do tej pory wystarczył telefon, ale po tym jak pojawiła się Zosia bawię się małpką i programami do obróbki, głównie dlatego że uwielbiam się w nich babrać po prostu. Drugi powód jest taki, że kiedyś miałam aparat z prawdziwego zdarzenia, ale kompletnie nie chciało mi się z nim wszędzie łazić, dźwigać itd. a małpkę wrzucam do wózka i śmigam gdzie mnie nogi poniosą;)
Ja uwielbiam moją lustrzankę :) a zdjęcia bardzo ładne Ci wyszły
też mam takie coś w planach, mąż obiecal, że jak zdam prawko to dostane lustrzankę:D a ja sama już teraz kupiłam sobie książkę „Mamarazzi” na dobry początek;) na takie warsztaty też chętnie bym się wybrała, ale najpierw to nieszczęsne prawko…,moja zmora:/
Dobry aparay to nie wszystko, choć dużo pomaga…
czasami potrzebna jest ta chwila, to słońce, ten uśmiech i pstryk!
Powodzenia w fotograficznej przygodzie!