Wielkimi krokami szedł i szedł aż praktycznie nadszedł Ten dzień. Czekałam na niego z lekkim niepokojem, ale i ekscytacją. Bo to dzień, kiedy nowe cele i zadania zmaterializują się przede mną. To już jutro czyli 1 sierpnia 2014 roku. Dzień mego powrotu do pracy po ponad rocznej przerwie.
Nigdy nie byłam i nie będę kurą domową. Mimo, że rodzina i dom są dla mnie najważniejsze, to praca a właściwie rozwój zawodowy zawsze zajmował wysokie miejsce w rankingu priorytetów w moim życiu. Tak sobie myślę, że generalnie matka często stoi w rozkroku – jedną nogą w domu, gdzie chciałaby być najlepszą i najdoskonalszą mamą i zarazem kochaną, pożądaną partnerką, a drugą nogą w pracy – spełniającą się zawodowo ambitną kobietą czy też tą, która po prostu realizuje swoje pasje. Cieżko jest dać z siebie po 100% i tu i tu. Zawsze ktoś traci. Zawsze gdzieś nas brakuje. Albo naszego zaangażowania. Doba z gumy potrzebna i redbull w żyłach zamiast krwi.
Z mą Oldusią miałam szansę spędzić zaledwie 22 tygodnie urlopu macierzyńskiego, bo tylko tyle wówczas można było mieć plus wykorzystałam zaległy urlop wypoczynkowy. Ciężko jest zostawić takiego małego niemowlaka i iść do pracy. I to akurat wtedy, kiedy zaczyna tak świadomie na nas reagować! Ktoś kiedyś powiedział, że pół roczku to moment przemiany dziecka z larwy w zwierzątko i jak dla mnie sporo w tym racji. Ja miałam jednak to szczęście, że opiekę nad Oldusią przejęła moja fantastyczna mama, więc byłam spokojna, bo wiedziałam, że zostawiam me jedyne wówczas dziecko w najlepszych rękach na świecie. Dylematy żłobkowo-nianiowe były więc zasłyszaną abstrakcją, a urlop wychowawczy nigdy i tak nie wchodził w grę. Bo nie.
Z Juniorem to dopiero był matczyny luksus. Rok urlopu macierzyńskiego/rodzicielskiego to wspaniała rzecz i jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam z niego skorzystać. Pierwsze słowa, pierwsze kroki… Byłam czynnym uczestnikiem pełnego roku życia mego syna, byłam zawsze blisko, tuż obok. Ale czy gdybym mogła, to przedłużyłabym jeszcze ten czas? Nie wiem. Chyba nie. Nosi mnie już, ciągnie do ludzi, nowych wyzwań. Fakt, że wracam do pracy na awans tylko dodaje mi skrzydeł. Znowu mam mega pomoc w osobie mamy, bo przejmuje opiekę nad Juniorem, Oldusia wraca za chwilę po wakacyjnej przerwie do przedszkola, a M. oprócz tego, że jest fantastycznym tatą i mężem bardzo mi kibicuje i wspiera mnie we wszystkim. Zawsze.
Pewnie za miesiąc będę miała kryzys i zatęsknię za tymi leniwymi dniami z Juniorem, gdy nie musiałam się prawie nigdzie spieszyć, ale wiem, że na dłuższą metę tak jest dobrze. Idę do przodu, rozwijam się. A moje dzieci są moją największą motywacją do działania. Wyzwanie? Utrzymać równowagę pomiędzy życiem prywatnym a zawodowym, nie przynosić stresów do domu. No i znaleźć czas na Mamoholiczkę. Dla Was. Jednak wierzę, że dam radę.
Korpo-świecie nadchodzę! Korpo-mama wraca do pracy.
źródło zdjęcia tytułowego: TU
24 komentarze
Trzymam kciuki za Twój powrót do pracy :)
powodzenia
trzymaj się :)
Trzymam kciuki za połączenie kariery i rodziny :) Żebyś mogła spełniać się na obu płaszczyznach :)
Pozdrawiam Cię ciepło
Mama Mata
Przechodziłam to i wiem ,co czujesz. Mi pójście do pracy dało dużego kopa i miałam tyle energii, że mogłam góry przenosić. Tobie też takiego powrotu życzę!
Powodzenia! Oby udalo Ci się wszystko pogodzić:)
Trzymam mocno kciuki! Pozdrawiam, też jako korpo -mama :D
Mam tak jak Ty.
Powodzenia,trzymam kciuki choć nie są Ci potrzebne:)
powodzenia :)
Bardzo mądrze! Trzymam kciuki żeby ten pierwszy kryzys nie przyszedł za wcześnie :)
powodzenia
A ja boję się tego dnia, bo 3 lata, praktycznie 4 – mnie w pracy nie było.
Przygnębia mnie jeszcze jedna sprawa, do pracy mam prawie 80 km ;(
Zostało pół roku.
Dla mnie najlepszym wyjściem było iść na urlop wychowawczy i cieszę się, że moglam ten czas spędzić z dziewczynkami.
Powodzenia!
Powodzenia :)
A że matka w rozkroku, to bardzo trafnie napisane :D
Będzie fajnie. Powodzenia. :)
Super, trzymam kciuki!
Powodzenia. Będzie dobrze, bo masz świetne podejście do tego.
Zazdroszczę Ci. Serio. Ja kończyłam szkołę z brzuchem. Od tego czasu minęły już 3 lata. W Polsce aż się wyrywałam do pracy, chociaż dziecinkę musiałabym zostawić ze swoimi babciami, bo moi rodzice pracowali. Po wielu przemyśleniach wyjechaliśmy do teściów do Anglii. Ciężko jest. Tutaj nie mam szans na pracę, bo z kim Alan, ale jeszcze trochę i zaczyna się przedszkole. W UK dzieci idą do przedszkola po skończeniu 3 lat, a że Alan z połowy września to idzie dopiero od stycznia. Wiesz, że wcale się nie cieszę z tego powodu? Dupa mi już przyrosła do krzesła w domu. Zamiast skoncentrować się na sobie i swoim rozwoju, niezależności i nie słuchania tego „cały dzień siedzisz w domu i nic nie robisz to czemu jesteś niby zmęczona?” to ja myślę o drugim dziecku, byle tylko nie iść… Mam 23 lata, prócz 2 tygodni wakacyjnych w zakładzie PL nie pracowałam jeszcze… Nie chcę. W UK jest wielką zaletą to, że możesz pracować na pół etatu (2 dni po 8h, albo 5dni po 3h), ciężko o to, ale 200% łatwiej niż w Polsce dostać taką posadkę. Rozważam, więc to, ale i tak jakoś się boję. Powiem szczerze, że kiedyś spieszno mi było do pracy, dzisiaj wolę się kształcić. Póki co skończyłam pierwszy poziom angielskiego dla obcokrajowców zostało jeszcze 4(lata), później nie wyobrażam sobie nie zrobić jakiejś specjalizacji (np. 2 lata informatyki). To jest dla mnie teraz takim wyznacznikiem wyzwań, praca mi nie podchodzi.
DLATEGO bardzo mocno trzymam kciuki za Ciebie! :)*
Pozdrawiam
Ja też pamiętam swoje rozterki. Moja umowa zakończyła się w ciąży więc nie miałam macierzyńskiego, a kolejna propozycja pojawiła się gdy Hania miała niecałe 4 miesiące. To chyba była najtrudniejsza decyzja w moim życiu ale przyjęłam pracę. Po miesiącu płakania po nocach z powodu wyrzutów sumienia zaczęłam wszystko składać do kupy i jakoś udało godzić się dom z pracą. Dziś wiem, że to była dobra decyzja, bo drugiej takiej szansy od losu bym pewnie nie dostała. Trzymam kciuki za ogarnięcie wszystkiego (łącznie z blogiem;)) mimo całej masy nowych obowiązków zawodowych :)
Powodzenia! Ja aktualnie też poszukuję pracy i już nie mogę się doczekać aż wyjdę do ludzi! :)
Ja też zostawiłam Młodego jak miał 5 miesięcy, więc rozumiem…
będzie dobrze, musi być!
Trzymam kciuki i powodzenia. I mama to jest świetna sprawa!
trzymam kciukasy i kibicuje :*
Trzymam kciuki za Twój powrót do pracy :) Ja sama będę mogła zostać z córką jakieś 1.5 roku po których wrócę do pracy, z czego bardzo się cieszę. Mając taką perspektywę, nie wyobrażam sobie musieć wrócić po 6 miesiącach (tym bardziej, że musiałabym ją posłać do żłobka).
Najważniejsze to mieć motywację do pracy, gdy się ją ma nic nas nie powstrzyma – jak widać :). Na pewno i robi swoje odpowiednia atmosfera w pracy bo jeśli taka jest to jest po co i do czego wracać z uśmiechem :).
Dobrą prace masz że mogłaś iść na rok na macierzyński, zazwyczaj kończy się to wyrzuceniem z pracy.
I jak sie pracuje?:)