Jakieś 2 lata temu jechałam tramwajem coś załatwić. Była mroźna zima, więc ciepło się ubrałam, a w tramwaju nagrzano do jakiejś abstrakcyjnie wysokiej temperatury. Ja w drugiej ciąży. Nagle poczułam, że robi mi się słabo.
Fala gorąca szła od stóp. Coraz szybciej, ku górze. Kiedy dotarła do głowy zlałam się potem, a w głowie zaczęło mi się kręcić. Jak na złość tramwaj utknął w korku i stał w miejscu. Okna były zamknięte na amen, otworzenie drzwi nie wchodziło w grę, a do kolejnego przystanku było niby tak blisko, a tak daleko.
Poczułam się jak w więzieniu. Zamknięta w ciasnej puszce, zależna od uwagi obcych. Ale nikt zdawał się nie widzieć, że mi źle. Byłam niewidzialna. Z drugiej strony wierzyłam, że dam radę, że dotrwam do tego pieprzonego przystanku. Bez pomocy. Sama. Kurczowo trzymając się poręczy.
Zaczęłam zdejmować czapkę i szalik i kurtkę. Brakowało mi powietrza – próbowałam go nabrać jak najwięcej na raz, a ono było duszne, gorące, śmierdzące. Było mi jeszcze gorzej, a świat wirował tak, że aż mnie zemdliło. Każda sekunda była jak minuta…
W końcu tramwaj dotarł na przystanek. Drzwi otworzyły się, a ja wybiegłam z mego alcatraz. Wolna. Wreszcie. Usiadłam na ławce, zamknęłam oczy i oddychałam wolno mroźnym zimowym powietrzem. Wdech i wydech. Tak głęboko, że aż bolało. Dopiero za jakiś czas poczułam chłód i odkryłam, że siedzę tak w samej bluzce na tym mrozie. Niezależna. Czułam, że żyję. Że dam radę. Sama.
*****
Jeszcze kilka tygodni temu czułam się dokładnie tak, jak wtedy, w tym tramwaju. Ale na szczęście z niego wysiadłam, choć tym razem nie był to zwykły tramwaj. Teraz siedzę sobie na tym życiowym mym przystanku, wciągam to rześkie powietrze wprost do płuc i wymyślam na nowo plan na siebie. I czuję, że żyję! Ale tym razem nie jestem sama – mam po swojej stronie najbliższych.
*****
Nie bój się zmian – czasem trzeba zrobić krok wstecz, by móc pójść do przodu; coś stracić, by zyskać nowe. Lepsze.
Wysiądź więc z tego swojego pędzącego tramwaju.
Uwolnij się jak najszybciej! Takiego idealnego momentu jak ten może już nie być.
Wysiądź i zawalcz o lepsze jutro.
O siebie.
Trzymam kciuki!
Ty trzymaj za mnie.
źródło zdjęcia tytułowego: TU
14 komentarzy
Trzymam! :*
Ooo, a co to za zmiany? Pracowe? Trzymamy kciuki i życzymy pomyślnego wiatru w żagle…
Podziwiam za odwagę nie każdy ma tyle sił.
Trzymam kciuki :)
Kciuki zaciśnięte!:)) Nie bójmy się zmian zazwyczaj wychodzą na lepsze:D
Dawaj!! Trzymamy kciuki za cokolwiek chcesz, ty trzymaj za mnie – walczę o szansę na drugie dzieciątko…..
Trzeba podejmowac ryzyka i próbowac osiagać cos więcej niz się ma. Dopinguję i trzymam kciuki:)
Trzymam kciuki aby te zmiany wyszły Tobie na dobre.
Chyba też siedzę właśnie na przystanku, ale już wiem, w którą stronę chcę pojechać :)
Wysiadz bo warto, nie bedzie lekko ale kazda przeciwnosc przyjmiesz z usmiechem, bo to beda twoje decyzje, twoje powietrze, a nie ich. I nigdy nie przestawaj wierzyc w siebie, jesteś Pierwsza osoba ktorej powinnas zaufac!
Trzymam, a Ty trzymaj za mnie :)
Och, w moim życiu było wiele zmian, myślę że jeszcze dużo przede mną ;)
Trzymam kciuki za Ciebie ;)
Zmiany są czymś naturalnym i moim zdaniem dobrym:) Trzymam mocno kciuki:)
I proszę o to samo, bo liczę na nie i w swoim życiu:)
Kciuki zaciśnięte. Jeśli zmiany, to tylko na lepsze :)
A ja dalej sunę i ani słychu ani widu przystanku…
Trzymam kciuki za Ciebie :)