Zaledwie dwa lata temu byłam panią Brand Manager w dużej międzynarodowej korporacji. Agencje zabiegały o mój ogromny budżet, obsypywały mnie prezentami, nagabywały, męczyły, zawsze odpisywały i oddzwaniały. Byłam ich (potencjalnym) cennym klientem, drobiazgowo rozliczałam ich z powierzonych zadań. Teraz agencje piszą i dzwonią do mnie, ale już jako do osoby prywatnej, blogerki, dzięki której osiągną cele wyznaczone przez jakąś tam obcą Panią Brand Manager. Jednak ich nieprofesjonalne podejście często mnie zaskakuje. Niesamowite jak punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
CZAPKA NIEWIDKA
Otrzymujesz eleganckiego maila z pięknym logo agencji i propozycją współpracy, wyjaśnienie, o co chodzi albo i nie, bo wszystko jest tajne; czasem prośbę o statystyki. Ty odpisujesz równie elegancko, przedstawiasz warunki współpracy, załączasz zrzut z Google Analytics, i co? I nic – cisza. Ani be ani me. A wystarczyłoby proste „dziękuję” i „jednak szukamy kogoś tańszego/popularniejszego/fajniejszego itd.” To zdaje się świadczy o kulturze osobistej? Ale może się mylę…
CHARYTATYWNIE
Agencja w kwiecistych słowach opisuje ideę akcji, oczekiwania w stosunku do blogera zajmują z tego jakieś 3 strony A4, a wynagrodzenie? Brak! Przecież to akcja charytatywna! Jak śmiesz blogerze dopytywać o kasę!? Ciekawe czy ta agencja również robi to za darmo. Nie ważne, że nad tekstem i zdjęciami spędzisz kilka godzin. Prawda? Sprytne są szczególnie tego typu kampanie marketingowe zlecone przez firmy farmaceutyczne (szczepionki!) pod parasolami różnych wymyślnych fundacji.
BARTEROWO
Tutaj zdecydowanie więcej jest kontaktów bezpośrednich – tych ze strony producentów (zwłaszcza mniejszych), ale agencyjne zlecenia również się zdarzają. Bo wszyscy uwielbiają pisać do blogerów z prośbą o recenzję ich produktów i usług w zamian za sam produkt właśnie. A nuż się uda!
Pół biedy jeśli dostajesz coś za kilkaset złotych i/lub akurat to, co chciałeś właśnie nabyć. Ale post za jedną książeczkę za 7,99 PLN? Albo aplikację na iPhone’a za 3 EUR? No nie. Chociaż moim hitem jest recenzja wacików do uszu za te waciki właśnie albo 30% zniżki na zakup… recenzowanych butów. Niestety dopóki znajdą się blogerzy przystający na takie intratne propozycje, dopóty będą tak żenujące oferty.
NA JELENIA
Ostatnio prawie zostałam gwiazdą YouTube’a. Ja bloger. Prawie, bo agencja okazała się tak nieprofesjonalna, że odmówiłam udziału w finałowym etapie kolejnego już castingu. Dlaczego?
Casting nr 1 / finał
„Jest Pani naszym faworytem! Było fantastycznie! Dzisiaj po 15-tej po rozmowie z klientem zadzwonimy czy tak czy nie, ale jestem przekonana, że to Pani dostanie to zlecenie, proszę być spokojnym”.
Nie zadzwoniła.
Ani po 15-tej ani kiedykolwiek.
Zadzwonił za to kto inny po kilku tygodniach, ale chodziło już o nowe zlecenie (patrz niżej).
Casting nr 2 / finał
„Musi Pani pojechać na spotkanie do klienta swoim autem (na drugi koniec Polski!). Tylko chcielibyśmy żeby Pani zabrała ze sobą dwóch pozostałych finałowych kandydatów”. Yyyyy… Podziękowałam.
Dodatkowo zdarzają się naciski na zmianę tekstu na „bardziej pozytywny”, mimo, że nie wyraziło się zgody na żadną ingerencję w tekst na etapie podpisywania umowy; opóźnienia w płatnościach i w ogóle niewywiązywanie się z ustaleń i wmawianie nam czegoś, co nie miało miejsca. Cuda wianki. Dlatego zawsze trzeba wszystko mieć na piśmie!
JESTEM NA TAK!
Oczywiście są agencje, z którymi bardzo dobrze się współpracuje. Od pierwszego maila po ostatniego drinka. Szanują mój czas, a ja ich. Mamy jasne warunki współpracy – dokładnie wiem, czego ode mnie oczekują i za co mi płacą. Doceniają moją pracę i zaangażowanie w dany projekt. Dlatego dla nich czasem mogę zrobić wyjątek i zapomnieć, że zdarzyło im się nagle milczeć, wziąć udział w ich charytatywnej akcji, bo jest warta wsparcia albo wspomnieć o czymś w ramach barteru, bo to naprawdę godny polecenia produkt. Bo wiem, że oni nie zrobią ze mnie jelenia, a z kolejną dobrą ofertą współpracy zapewne przyjdą do mnie w pierwszej kolejności. I takich właśnie kontaktów biznesowych sobie i Wam życzę.
źródło zdjęcia tytułowego: TU
12 komentarzy
Czapka niewidka i charytatwnie – been there, done that…
Nie mam jakiegoś wielkiego doświadczenia z współpracy, ale jeśli już, to wolę gdy osobiście kontaktują się ze mną ludzie z firmy, nie przez agencję.
Jak dla mnie wszystko zależy od osoby po drugiej stronie, a czy to firma czy agencja to już rzecz drugorzędna. Większe firmy praktycznie nie kontaktują się już bezpośrednio. Wszystko przez agencje.
Oj ja też już przemieliłam setki takich maili, odkąd mam nowego bloga to oczywiście czasem się zatęskni, ale nie raz robiłam z siebie pajaca, nie raz sama żebrałam ;) (no nazwijmy to po imieniu), nie raz zostałam bez odpowiedzi, najgorzej jednak wkurzało mnie, gdy dostawałam patronat nad pewnym projektem w sumie za patronat i upominek, a miałam do napisania 10 postów o tym projekcie jako jedna z 3 patronatek i co? I po 7 poście pisałam do nich o co chodzi, dlaczego ja wylewam siódme poty nad wymyślaniem 7-postu o tym samym, a koleżanki machnęły jednym postem w tym czasie. „No cóż, wiemy, że Pani się stara, doceniamy i bardzo się cieszymy, niestety nie wszyscy są tak solidni jak pani, ale CO ZROBIĆ?” :x
Albo słynne lizaki od 3 lat, podczas gdy mój syn skończył rok… ehehehehehehe… sama zjadłam :p
:)))))
Większość od pisania maili do firm zaczynała, ale żeby przyznać się?! A w życiu! ;)) świętsze od papieża :p
WOW … nie znam tej strony świata blogowego!
I obyś poznała tylko tę pozytywną!
Póki co nie miałam tego typu problemów , ale tez niewiele propozycji :) Życzę ci jednak samych pozytywnych kontaktów biznesowych i takich, w których docenia Twój wysiłek :)
Dziękuję i tego samego życzę Tobie :))
O matko nie wiedziałam, że są specjalne castingi!
Casting jak casting. Ot, na prowadzącą kanału klienta na YT. Teraz większość firm chce tam zaistnieć.
Mi ostatnio zaproponowano bon do Empiku za 50 zł za przeprowadzenie całej akcji marketingowej w social mediach i na blogu 😂
Też dostałam tę propozycję ;)))) póki co „czapka niewidka” w użyciu ;D