Święta te, święta tamte. Niby ma być spokojnie, zdrowo i wesoło, a większość rodaków popada w jakiś amok. Tak jak wzrasta sprzedaż jaj, tak i wódki wzrasta. Ot, święta po polsku.
W pracy już od tygodnia wszyscy rzucają się jak ryby w sieci. Trzeba wszystko skończyć, wysłać, odpisać na setki maili, zrobić milion prezentacji. Bo przecież zaraz święta! Zaraz nikogo nie będzie! Kula ziemska stanie w miejscu normalnie – weźmie urlop jak miliony pracowników korporacji. Zapierdzielasz więc po te 12h przy kompie, bez obiadu, pęcherz pełny, oczy czerwone jak u królika, żeby tylko się wyrobić, a potem szef z łaską puści Cię o tą godzinę wcześniej do domu. Bo Wielki Piątek. Jeszcze gorzej jak pracujesz w sklepie. Wtedy też skończysz wcześniej, a i owszem, ale dopiero w Wielka Sobotę. Bo przecie połowa narodu zapomni kupić majonez do sałatki i akurat w sobotę im się przypomni…
No właśnie. W sklepach już od 6 tygodni kurczaki, plastikowe pisanki i badziewne pistolety na wodę Made in China. A tu na Lany Poniedziałek zapowiadają śnieg! A spróbuj tylko wyjść tego dnia rano z domu – zaraz ktoś cię uraczy woreczkiem z wodą z balkonu wprost na głowę (wersja light) albo chluśnie z 20-litrowego wiadra bez pardonu mocząc cię od stóp do głów (hard). Ludzie gromadzą zapasy jak na koniec świata – stoją w gigantycznych kolejkach, kłócą się, depczą pięty, obijają ci nogi wózkami, kupują kilogramy mięsa i po 5 bochenków chleba na głowę. Przecież zamykają sklepy aż na 2,5 dnia!!! Umrzemy z głodu! Aaa!!!
Panie domu już od tygodnia myją okna, wycierają kurze, pieką pasztety i serniki i klną na mężów. Że nic nie pomogą darmozjady jedne. Potem urobione z plamami potu pod pachami , bo się przebrać nie zdążyły, zasiadają do świątecznego stołu. Uff! Już nic nie trzeba robić (aż do zmywania). I jest spokojnie i miło. Do kolejnego kieliszka. Wtedy, jak to w polskiej tradycji, jest już głośno. Czasem kończy się miłością, a czasem karczemną awanturą. A potem wsiada takie pijane do swego lanosa i tratuje kogoś na pasach…
Nie lubię świąt po polsku.
Wolę po mojemu.
Bez wariactwa, wymuszonego sprzątania i gromadzenia ton jedzenie, które potem i tak ląduje w koszu.
Naprawdę spokojnie.
Wesoło. Rodzinnie. Bez wódki.
Oby i bez choróbska jakiego.
I takich świąt Wam właśnie życzę!
źródło zdjęcia tytułowego: TU
8 komentarzy
o własnie,sama prawda niestety! ja takie święta jak Ty kocham i u mnie tak samo.No niestety w tym roku z chorobami :(
wszystkiego dobrego dla Was
A ja mam na to sposób ;) W nosie mam cały marketingowy szał i w nosie mam też ludzi goniących od sklepu do sklepu. Skupiam się na tym co jest ważne.
Wesołych :)
U nas nie ma ani szału ze sprzątaniem ani szału z gromadzeniem kosmicznych ilości jedzenia. Na szczęście. ;)
Wesołych i spokojnych świąt.
Wesolych Swiat!
Zgadzam się w 100% :)
podpisuje się:) dla wikesosci swieta to okazja do picia – nie oszukujmy się tak włąśnie jest. dla mnie to czas dla rodziny cieszenie się sobą nawet siedzac przed tv :)
Oo, mam jak ty. Minimalizm w ilości, maksymalizm we wspólnie spędzonym mile czasie.