Kiedy w sobotę dopisuje pogoda i wyruszamy we czworo do parku, to już na kilometr od placu zabaw czuć unoszący się w powietrzu testosteron – stada tatusiów wyruszyły na spacer ze swoimi dziećmi. Sami. A co z mamusiami? A one zachrzaniają ze szmatą. W końcu nadszedł weekend!
Trzeba przecież wytrzeć kurz z wszelakich powierzchni poziomych, wyszorować wannę i kibelek, umyć fronty szafek i okna, zawiesić czyste firanki i zmienić pościele. Odkurzyć dywany i zmyć mopem podłogi. Oj i jeszcze obiad przecież! (*niepotrzebne skreślić). Supermenka dwoi i się troi żeby nierealny plan zrealizować w te dwie „wolne” godziny. Wkrótce uśmiechnięta dzieciarnia wraca z tatusiem do pachnącego obiadem (i Pronto) domu. Pokazują matce piękne zdjęcia na taty telefonie, jak to świetnie się razem bawili. Sami, bez niej. I zasiadają do tego pięknie nakrytego stołu, konsumują przepyszne domowe potrawy i patrzą na tą matkę Polkę. Tylko czemu ona taka dziwna? Nie cieszy się, zmęczona jakaś taka. Przecież w końcu jest weekend!
STOP
Sama miałam kiedyś takie zapędy. I kiedy tylko M. zabierał dzieciaki na spacer w sobotnie popołudnie ja łapałam za szmatę i jazda. A on wracał i był na mnie zły. Człowieku, o co ci chodzi?! Sprzątam, gotuję a tobie jeszcze źle. Nie rozumiałam. A on mnie oświecił.
Że on nie zabiera dzieciaków na spacer po to, żebym ja tu dom w muzeum zamieniała, żeby mógł zjeść 8-daniowy obiad jak u Amaro. To jest czas, kiedy mam poleżeć z książką na kanapie, obejrzeć nagrany zaległy odcinek serialu czy nie-robić-nic. To ma być czas dla mnie! Na relaks. Bo on ma gdzieś kurz na półkach i puste gary – on nie chce mieć sprzętu AGD jako żony tylko mnie. Kobietę. Szczęśliwą, nie umordowaną. A weekend jest po to żeby odpoczywać i wspólnie spędzać czas. Z uśmiechem. Więc jeśli nie chcę zostać w domu sama to przecież zawsze mogę pójść z nimi. I cieszyć się tym czasem razem. A na obiad zjemy pizzę.
I tak oto w weekendy relaksujemy się i wspólnie spędzamy czas. Czy w domu czy poza nim. Sprzątamy na raty i z pełnym podziałem obowiązków w tygodniu. A i tak 5 minut po sprzątaniu dzieciaki doprowadzają dom do stanu wyjściowego.
źródło zdjęcia tytułowego: TU
19 komentarzy
Fajne rozwiązanie…zazdroszczę tatusiów na weekend..u nas takiej opcji niema bo nawet w weekend tata pracuje…więc o chwili na cokolwiek mogę tylko pomarzyć – zostaje mi opcja sprzatania na raty i tak bezskuteczna, bo tak jak piszesz po 5 min już jest bałagan :)
Praca w weekendy jest do kitu. Ale sprzątanie chyba jeszcze bardziej ;)
Super, że mas takiego męża. Niektórzy niestety, ale nie widzieliby nic złego w tym, że żona sprząta/gotuje i jest po prostu wszystkim zmęczona. Uważaliby, że to jej obowiązki. Potrzeba nam więcej mężczyzn z myśleniem Twojego męża :)
Niestety w większości polskich domów jest tak, jak piszesz. Smutne to. Muszę chyba mojego M. bardziej doceniać ;)
Jaki fajny mąż!
Dzięki ;) przekażę!
Ja ostatnio wyszłam z domu dla relaksu po raz pierwszy od niespełna półtorej roku. Wspanie uczucie! ;)
To pierwsze wyjście bez dziecka zawsze jest takie WOW! Zazdroszczę Ci tych emocji ;)
A wiesz kwestia podziału obowiązków jest sprawa indywidualną, bo np. u mnie mój mąż pracuje dużo więcej niż ja więc siłą rzeczy ja biorę na siebie więcej obowiązków domowych i nie mam z tego powodu poczucia krzywdy. Sprzątam właśnie wtedy, gdy mąż wychodzi z córką na basen, spacer lub gdziekolwiek indziej właśnie dlatego, że gdy wracają mamy tym sposobem więcej czasu dla naszej trójki.
Niestety w większości polskich domów kobieta pracuje tak samo dużo jak mężczyzna, a domem zajmuje się już tylko ona. Czyli sprząta, gotuje, a on odpoczywa. A to już nie jest ok.
Myślę, że nie doceniasz wielu kobiet i…wielu mężczyzn. Poza tym, może te, których partnerów widujesz na spacerach z dziećmi właśnie odpoczywają lub siedzą w spa :)
Och, życzę im tego odpoczynku i SPA z całego serca. Właśnie dlatego, że je doceniam :)
Nie zgodzę się ze zdaniem, że tak jest w większości polskich domów. Moim zdaniem, to stereotyp, który dziś dotyczy głównie pokolenia naszych rodziców. Ja w swoim otoczeniu obserwuję bardzo wielu tatusiów, którzy włączają się w obowiązki domowe, opiekę nad dziećmi i powiedziałabym, że to już raczej normalny stan rzeczy, że facet ogarnia bardzo wiele "kobiecych"jak dotąd spraw.
Zgadzam się z W biegu pisane. Takie chwile kiedy mąż zabiera dziecko wykorzystuję na prace domowe, żeby po ich powrocie mieć czas dla nas.
Ja wolę spędzić czas razem z nimi albo poleniuchować :)
Popieram Twoje stanowisko. Mój mąz na szczęście również nie oczekuje ode mnie bym w swojej wolnej chwili śmigała na mopie. Czasem to robię bo mam taką potrzebę, a czasami wolę wyjść razem z nimi o cieszyć się słońem
Dobrze to ujęłaś :) ja też miewam taką potrzebę, ale to nigdy nie jest obowiązek.
A mi to nie przeszkadza, bo ja lubię sprzątać:D. Jak się już ogarnę, to po obiadku mąż idzie po raz drugi, żebym mogła odpocząć:P. Pozdrawiam
Ja tam nawet lubię, jak oni wychodzą a ja zakładam słuchawki na uszy i wyładowuję się na szmacie. Dziewczynkom wyjścia z samym tatą są potrzebne a ja w brudnym domu za nic nie wysiedzę. Próbowałam, ale niestety, nie potrafię się w takich warunkach relaksować :)
Poza tym zazwyczaj jest tak, że relaksujemy się razem w niedzielę a ja sprzątam w poniedziałek-w sobotę pracuję, także ogarnianie odpada ;)