Przynajmniej raz do roku uciekamy na wieś. Naładować akumulatory. Do ciszy i spokoju. Do lasów i łąk zielonych. Wstajemy tam wcześnie rano, dzieci biegną doić kozy i zbierają jaja wprost spod kury. Chodzimy boso po trawie i jeździmy konno na oklep. Przejadamy się zbyt pysznymi domowymi obiadami z lokalnych produktów i wracamy o kilogram ciężsi. Chodzimy nad jezioro i lenimy się na kocach. A wieczorem do ogniska gra nam akordeon.
Nienawidzę wsi za to, że jest tak daleko, że jest dla mnie rzadko dostępnym luksusem, że rozpieszcza mnie tak bardzo, że aż potem długo nie mogę odnaleźć się w śmierdzącej, szarej, tłocznej Warszawie.
Nienawidzę jej za to, że już jej nie mam na wyciągnięcie ręki. Jak wtedy, gdy żyła babcia i dziadek. Kiedy całe wakacje siedziało się na drzewie i jadło czereśnie z gałęzi. Gdy piło się wciąż ciepłe mleko prosto od krowy, a w deszczu stopami urabiało się w dołku błoto. Kiedy babcia rozpieszczała żółciutkim rosołem z kury, a dziadek zabierał na spacer do lasu na jagody i poziomki.
Cieszę się, że chociaż tak mogę pokazać mym dzieciom odrobinę mojego dzieciństwa i dlatego zamiast weekendu w SPA wybieramy agroturystykę. A one brudne i spocone biegają od świtu do nocy. Szczęśliwe. Jak dzieci. Jak kiedyś ja.
14 komentarzy
Wspaniały wypoczynek, wspaniałe wspomnienia, prawdziwe życie. Cudowne zdjęcia, ciekawe ujęcia. Pozdrawiam
Dziękuję Ola :*
Ja tez nienawidze za to wszystko wsi:( Włąśnie z niej wrociliśmy…. tak tesknie przeogromnie :( eh…
Ja też… :*
A już miałam nadzieję, że znalazłam partner in crime. Bo po ostatniej bytności na wsi ja tej wsi miałam dość ;)
Nie tym razem Moja Droga ;)
Ja też nienawidzę wsi i to na poważnie ale tylko zimą. Od wiosny do jesieni to rzeczywiście raj ale zimą ten raj zmienia się w horror. Drogi zawiane, zapadane, jak nie przejedzie pług to ciężko wyjechać z domu. Zimą się kończą letnie atrakcje i nie zostaje do robienia nic. Miastowi (ja kiedyś) idealizują wieś ale nie zawsze jest tu różowo.
Wiem, że idealizuję. Wiem, że w zimie jest przechlapane. Jam miastowa na 100% ;) ale wiosną i latem uwielbiam i jest to dla mnie najlepszy wypoczynek.
Mieszkałam kiedyś w Warszawie i nie mogłam się tam odnaleźć. Mam to szczęście, że mieszkam w malutkim miasteczku gdzie wieś jest na wyciągnięcie ręki.
Piękne miejsce. Gdzie jeździcie?
Ja w Warszawie od urodzenia i w sumie tu jest moje miejsce. Ale marzy mi się takie moje miejsce na wsi. Na weekend, na miesiąc, na złapanie oddechu od miasta właśnie…
Jeździmy pod Poznań :)
Zdjęcie z koniem świetne ;) Wieś kojarzy mi się z dzieciństwem i zupełnym oderwaniem od problemów i smutków :)
To prawda. Ja mam piękne wspomnienia z dzieciństwa ze wsi właśnie…
co to za miejsce, może polecisz bo szukam czegoś na wyjazd za miasto.
i to był jeden z powodów dla których z dużych miast przenieśliśmy się z mężem na wieś…
owszem, nie zawsze jest różowo, bo to mieszkanie nie na kilka dni, obowiązków przy domu więcej, luksusów typu wybór szkoły, kina żaden ale jest to coś, za czym tęskniliśmy w dzieciństwie i z czego nasz Młody może korzystać na co dzień, a nie tylko w wakacje … ma kontakt z przyrodą :)
a do miasta jeździmy, a jakże, korzystamy ile się da i wracamy do naszej wiejskiej ciszy :)