Jakiś czas temu miałam okazję uczestniczyć w szkoleniu prowadzonym przez znaną pedagog z wieloletnim doświadczeniem w pracy z dziećmi. Szanowaną i lubianą, niezwykle ciepłą i, wydawałoby się, mądrą i światłą osobą. Jednak słowa, jakie pewnego dnia padły z jej ust, zamurowały mnie.
Słuchaczami szkolenia były młode kobiety – matki i nie-matki, chcące zawodowo zajmować się opieką nad dziećmi. Tak czy owak pani pedagog prowadziła blok psychologiczno – pedagogiczny dotyczący poszczególnych etapów rozwoju dziecka, gdzie wielokrotnie podkreślała konieczność odnoszenia się do dziecka z szacunkiem, wsłuchiwania się w jego potrzeby, dostosowywania komunikatu do wieku malucha i danej sytuacji. Kiedy zeszło się na temat przemocy usłyszeliśmy, że opiekunowi pod żadnym pozorem nie wolno uderzyć czy szarpnąć cudzego dziecka. Nigdy! Ale co innego swojego.
Otóż pani pedagog stwierdziła, że „swoje” uderzyć można. Np. wtedy, gdy wpadnie w histerię i nie chce się uspokoić. Zresztą jej też się to zdarzyło… Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia, bo nie mogłam uwierzyć w to, co usłyszałam. Nie wiedziałam, czy mam głośno zaprotestować czy po prostu wyjść. Rozejrzałam się po sali, ale nie dostrzegłam żadnego oburzenia. Nic. Zaciekawione słuchaczki dalej patrzyły na prowadzącą i chłonęły jej kolejne słowa. A mi przed oczami stanął taki obraz: wracam do domu po fatalnym dniu w pracy. Mąż pyta, co się stało, ja zaczynam się żalić i z każdym kolejnym słowem nakręcam się coraz bardziej. Łzy mi płyną po policzkach, oddech przyspiesza, mówię coraz głośniej, przeklinam, a on wciąż mnie nie rozumie i uważa, że przesadzam! Więc wściekam się jeszcze bardziej, aż cała się trzęsę i histeryzuję i krzyczę i co robi wtedy mój mąż? Uderza mnie. A tak, żebym się uspokoiła. Brzmi ok?
A teraz wyobraźmy sobie małe dziecko w ogromnym świecie, gdzie milion rzeczy i zdarzeń jest dla niego zupełnie nowych i niepojętych. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego ma oddać daną zabawkę albo nie wchodzić na tą wysoką drabinkę, jednocześnie walczy o swoją niezależność, co jest normalnym etapem jego rozwoju. Reaguje więc często gwałtownie i w sekundę potrafi wpaść w histerię. Rzuca się na ziemię i wali w nią głową albo pluje, gryzie i drapie. Inaczej nie potrafi! Dopiero nauczy się, że można inaczej. Ty go tego nauczysz. No chyba, że dasz mu klapa i pokażesz, że agresja to jest świetne rozwiązanie na kryzysowe sytuacje. Lepiej?
***
Przeraża mnie to, że pedagog pieprzy takie bzdury: że można uderzyć dziecko, bo klaps to nie bicie tylko dyscyplina. Nawet papież coś takiego powiedział. A rodzice biorą to potem za oczywistość, bo skoro autorytet tak mówi… Straszne jest też to, że kiedy wyraziłam w końcu swoje oburzenie to nikt mnie nie poparł, a spora część uznała, że przesadzam, bo to „tylko” klaps; bo nie jedna dostała od rodziców lanie i wyszła na ludzi. Dlatego ja dalej powtarzam jak mantrę:
Klaps to bicie.
Klaps to przemoc.
Klaps to zło.
Uczy dziecko tylko tego, że przemoc to dobry sposób na rozładowywanie złości, że to norma. A uderzenie dziecka to przecież porażka rodzica – wstyd i hańba. Często pójście na łatwiznę. Bo rodzic w momencie histerii dziecka powinien być stanowczy, ale i opanowany; spokojnie wszystko tłumaczyć aż do znudzenia, okazać dziecku miłość, szacunek i wsparcie, aby finalnie pozwolić mu się wyciszyć. A to wszystko jest przecież niezwykle trudne, czasochłonne i wymaga ogromnych pokładów cierpliwości. Czasem trzeba wręcz wyjść/odejść na bok i samemu się najpierw uspokoić właśnie po to, by nie popełnić błędu, jakim jest stracenie panowania nad sobą, a w efekcie często danie klapsa.
Nie ważne więc, co w tej sprawie mówią „autorytety”.
Kto kocha, ten nie bije. Ani w twarz, ani w pupę, ani nigdzie.
I to jest prawda uniwersalna.
źródło zdjęcia: TU
15 komentarzy
Niestety spotykam się coraz częściej z takim pooglądam, że można… i to od osób – właśnie, takich, które są niby "autorytetami". Kościół też to dopuszcza-nie mogę tego zrozumieć… Tak samo, jak i nie bije się innego dorosłego, choć ten w jakiś sposób wyprowadził nas z równowagi.
Przerazajace. Zwlaszcza, ze z ust pedagoga.
Poproszę o nazwisko tej pani pedagog,przecież nie mówiła tego incognito.
Dołączam się do prośby.
Post nie ma na celu szkalowania tej jednej osoby, tylko pokazanie, ile krzywdy różne "autorytety" mogą wyrządzić w ogóle. Stąd brak nazwiska. Niech wystarczy fakt, że sprawę zgłosiłam do organizatorów tego szkolenia.
Masakra jakaś. Klaps to klaps i nie ma znaczenia czy bijemy swoje czy cudze dziecko. Ja nie daję klapsów bo wiem, że to i tak droga do nikąd.
Dokładnie tak.
Tak szczególnie kiedy dziecko płacze to klaps go uspokoi… to rodzaj masażu relaksacyjnego pewnie…
Przepraszam za ironiczny ton ale do takich bzdurnych wypowiedzi jak owej pani pedagog ciężko podejść na serio
W 100% się zgadzam. Przemoc jest zła i do niczego nie prowadzi, z pewnością do niczego dobrego!
Tak!
Klaps to porażka. Zgadzam się. Chociaż z drugiej strony jestem w stanie zrozumieć rodziców, którzy incydentalnie dają klapsa bo już nie mają siły walcząc z kolejną histerią. Nie akceptuję tego i uważam, że trzeba nad sobą pracować, ale niestety zdarzają się chwile bezsilności.
Sama Zo nigdy klapsa nie dałam, chociaż w ramach jej histerii, które naprawdę potrafią trwać 40 minut zdarzyło mi się na nią krzyknąć. Nie jestem z tego dumna, staram się pracować nad sobą, ale po tych histeriach jestem w stanie wczuć się w sytuację rodziców doprowadzonych na skraj wytrzymałości psychicznej. Kto nie ma takiego dziecka, małego choleryka/histeryka, nie jest w stanie sobie wyobrazić co przeżywa rodzic, który np. w weekend ma urządzanych kilkanaście albo i kilkadziesiąt histerii uwzględniających rzucanie się na ziemie i walenie w nią głową. Jasne że jest to pewien etap, oczywiście że to rodzic powinien nauczyć dziecko jak sobie radzić z emocjami, ale czasami po prostu brakuje na to siły.
Fajnie by było gdyby ktoś zamiast bredzić jak ta "Pani Pedagog" zorganizował warsztaty dla rodziców, którzy np. sami są cholerykami (jak ja), sami nie raz za młodu dostawali klapsa (jak ja), ale chcą pracować nad sobą żeby przerwać ten krąg i wychowywanie przez zastraszanie, również słowne.
Zgadzam się z Fanaberią, absolutnie.
Biorąc pod uwagę własne doświadczenia, powiem tylko jeszcze jedno.
Trudno także generalizować, że kto kocha nie bije. Zdarzyło mi się dać klapsa Lulce. Żałuję cholernie. I nie usprawiedliwiam siebie w żaden sposób. Zrobiłam źle, beznadziejnie, fatalnie. Ale to że mi się to zdarzyło nie oznacza, że nie kocham Lulki. I chyba w tym moja miłość się wyraża, że postaram się zrobić wszystko, by to się nie powtórzyło.
jestem w separacji
moja eks małżonka widuje się z córką mieszkającą u mnie
miesiąc temu dziecko od niej do mnie zadzwoniło, że matka ją bije i jest pijana
przybyła na miejsce policja – ponad 2 promile agresja płaczące dzieciaki. Matka sama
Policja spisała, że dziecko młodsze było bite po twarzy przez pijana matkę
Sprawa umorzona przez PANIA policjantkę bo to jedynie karcenie :/
patologia
Masakra!
Straszne, że ona jeszcze szkolenia prowadzi. Jest tyle metod wychowawczych nie trzeba sięgać po przemoc cielesną.