Mamo, mówisz, że musisz iść do sklepu, bo właśnie zabrakło ci cukru do kawy, ale zaraz wrócisz. Ja mam zaledwie kilka miesięcy, akurat wypiłem całą butlę mleka i grzecznie śpię. Albo taki już duży ze mnie dzielny kilkulatek, że wysiedzę przecież z tą bajką na tablecie te dwie minutki. Bo przecież na tylko tyle chcesz mnie zostawić samego w domu, prawda Mamo?
Tylko dwie minutki. Ot, zejść na dół do spożywczaka, złapać co potrzeba z półki i zapłacić. Nie spotkasz przecież jak zawsze sąsiadki, której buzia się nigdy nie zamyka, a pan sprzedawca z pewnością będzie miał rozmienić 100-złotowy banknot od ręki bez konieczności wychodzenia do sklepu obok. Dwie minutki…
Zapomniałaś jednak, że jako kilkumiesięczne niemowlę mogę nagle obudzić się z głośnym krzykiem i płaczem i zakrztusić się śliną albo tym, co właśnie mi się ulało po butli ciepłego mleka; że mogę niefortunnie przekręcić się na bok i zbyt mocno przylgnąć buzią do ochraniacza na szczebelki albo na brzuszek i zapaść się głęboko twarzą w miękką poduszkę…
Nagle nie pamiętasz, że jako ciekawy świata kilkulatek mam 1000 pomysłów na minutę. Oglądam bajkę, a już za chwilę wdrapuję się po fotelu na parapet, by otworzyć okno i pomachać Ci z góry. Albo nieudolnie włączam gaz pod zupką, żeby była ciepła, gdy wrócisz. Albo zjadam z nudów tego kolorowego ogromnego cukierka z muszli klozetowej…
Nie pomyślisz, że to Ty przecież możesz wpaść pod samochód w drodze do sklepu albo poślizgnąć się i pechowo uderzyć głową o krawężnik. A ja będę czekał na Ciebie w nieskończoność. Zdruzgotany, samotny, we łzach. W łóżeczku albo na parapecie próbując otworzyć to cholerne okno. I nikt nie będzie o tym wiedział.
Dlatego nie zostawiaj mnie nigdy samego w domu, Mamo. Nawet na chwilę.
Bo czasem od nieszczęścia dzielą nas tylko dwie niewinne minutki.
19 komentarzy
Tak wielu rodziców nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Kiedyś myślałam, że tylko patologia zostawia malutkie dzieci same. A jednak słyszę o takich sytuacjach także w kontekście osób niby wykształconych, inteligentnych i na tzw. poziomie. Smutne.
P.S. Świetny tekst!
Łatwo jest oceniać i pouczać innych jak nigdy nie było się w takiej sytuacji. A wychodząc z takich założeń kobieta nie powinna też korzystać z ubikacji.
Piękne!
Piękny mocny wpis
Ja nigdy nie wpadłabym na taki pomysl. Od małego ciągnę brzdąca ze sobą
Bała bym się zostawić tak swoje dziecko. Jestem mega przeraźliwie na i wolę ubrać kurtkę co zajmuje 15 min niż na 2 zostawić małą samą… Może to i wredne ale uważam że nieodpowiedzialne matki zostawiają tak dzieci.
Rozumiem, ze Pani jest z tego typu matki co non stop czuwa przy lozeczku dziecka i nawet nie wyjdzie do innego pomieszczenia…. odkurzacza tez Pani nie wlaczy bo placzu nie bedzie slychac, pranie wynosi Pani z dzieckiem i zupe tez Pani gotuje z dzieckem na rekach albo musi byc razem z Pania w kuchni- to jest dopiero ryzyko gdy taki garnek goracej zupy wyleje sie na dziecko bo przez przypadek Pani o nia zachaczy….. Mozemy sobie gdybac i wymyslac rozne scenariusze co moze sie w tym czasie stac….
Nie sądzę aby ta Pani czuwała nad dzieckiem non stop. To nie w tym rzecz! Rzecz w tym że jeśli się jest w domu ż dzieckiem (nawet jeśli ono siedzi w swoim pokoju a ty akurat odkurzasz) to reaguje się szybciej. Jeśli dziecku coś się stanie i zacznie płakać, to reagujesz od razu a nie za „dwie minutki „. Jeśli coś na niego spadnie (np szafka) to to usłyszysz i też zareagujesz. Nie jestem przewrazliwiona matka , ale uważam że powinno się być przy dziecku i nie należy to zostawiać bez nadzoru
tak krótki a jakże poruszający tekst… Niech rośnie nasza (dorosłych) świadomość, że dwie minutki, że chwilka to dla naszego dziecka wieczność… i czasu, wylanych łez, utraconego zaufania nie można cofnąć
MadaM.
nigdy tego nie robię i nie mam w planach, ale tekst jest tak sugestywny, że łezka mi popłynęła, a mysli od razu pobiegły w stronę mojego króliczka… Zawsze wolę wyjść z dzieckiem na szybkie zakupy, albo robimy zupę z tego co mamy :)
Nasuwa mi się myśl, że może dziecka nie powinno się samego zostawiać w innym pomieszczeniu niż to, w którym akurat jestesmy….
Pani Magdo, w innym pomieszczeniu zwykle ma się „nianię” i słysząc kaszlnięcie lub inne niepokojące dźwięki można ekspresowo pojawić się przy łóżeczku dziecka i choćby skontrolować maluszka… czego nie można zrobić będąc w sklepie…
Nigdy bym tak nie zrobiła i nigdy nie zrobilam mimo że mam 4latka i ponad 5latke. Dodam jeszcze bardzo istotną kwestię, że te same ostrzeżenia tyczą się zostawiania dziecka w samochodzie. Nie wspominając o skrajnych sytuacjach zagrozenia życia w upały.
czy tylko mamy nie mogą zostawiać dzieci samych? a co z ojcami?
No tak… i jak mam 11 czy 12 lat też mnie nie zostawiaj. A jak mam 16 to zawoź mnie do szkoły i odbieraj. W wieku 8 lat zostawałam w domu sama na jakieś dwie godziny. Chodziłam też po drobne sprawunki do sklepu. Zresztą już jako 5 czy 6 scio latka bawiłam się z dziećmi na dworzu. Dzis to nie do pomyślenia. Ale tablecik albo telefonik dla kilkulatka to jak najbardziej. Trzeba dzidziuniowi kupić.
Ja mając po 5 lat byłam wystawiana za drzwi żeby się pobawić. Czy zostawałam na dobre kilka godzin sama w domu. Potrafiłam sobie zrobić jajecznicę. Jak teraz słyszę że 9 latka trzeba odprowadzać do szkoły bo samochody jeżdżą i bo to malutkie dziecko jest to zastanawiam się jak ja przeżyłam chodząc od pierwszego dnia pierwszej klasy sama po 3,5km w jedną stronę wzdłuż głównej drogi… Jakby tak tylko czekać na wypadek jak autorka to musiałabym siedzieć nad dzieckiem i patrzeć jak sroka w kość.. no co mi z niani jak dziecko się odwróci twarzą do poduszki i nawet nie zakwili? A ja akurat będę brała prysznic i nie zerkne w ekran? Albo będę obierać np. ziemniaki? Nic podejrzanego nie usłyszę a patrzeć w ekran nie mam jak? To zajmie dobre 10-15min… Wystarczy żeby dziecko się udusiło. Już nie popadajmy w paranoje
Jak biorę dłuższy prysznic też niczego nie usłyszę. Czyli się nie myć. Jak śpię w innym pokoju też nie usłyszę. Czyli nie spać.
Wypadki wspomniane w artykule najczęściej zdarzają się kiedy jest ktoś obecny w domu. To chwila.
Trzeba być rozważnym i rozsądnym rodzicem ale nie popadać w paranoję.
Nie popieram pozostawiania malutkiego dziecka samego w domu ale zgadzam się też z powyższą wypowiedzią. Niestety prawda taka, że wychowuje się pokolenie dzieci izolowanych od wszelkich niebezpieczeństw i bólu. Cackamy się nad swoimi maluchami niczym z kryształowymi jajami. Momentami mnie to przeraża, bo gdy widzę mamuśki biegające po placu zabaw z mokrymi chusteczkami w ręce, to ciężko mi opisać moje wewnętrzne odczucia…. Staramy się ustrzec dzieci przed złem całego świata a bezmyślnie wtykamy im w ręce telefony i tablety. Staramy się tak bardzo podążać za trendem „nadopiekuńczości”, że wcale nie widzimy innych, bardziej poważnych zagrożeń (np. wszechobecnej chemii).
Ja jestem mamą trójki dzieci, przed momentem musiałam udać się na strych po koszyczek do przygotowania święcicki. Męża w domu nie ma, dziadków mamy od święta i nawet bliskich sąsiadów brak. Oczywiście wg niektórych powinnam:
a) zabrać całą trójkę na strych, na który wchodzi się po drabinie. Dodam tylko, że najmłodsze dziecko ma 5 miesięcy ;)
b) chrzanić robienie święconki, wszak za rok znów będą Święta a córka ewentualnie w reklamówce jedzenie do kościoła poniesie
c) w ogólnym natłoku wszystkiego wziąć się w garść, ubrać dzieci i jechać z całą trójką do sklepu po nowy koszyczek – bo jazda z trójką dzieci autem jest bezpieczniejsza niż wyjście na ten strych.
Podsumowując… Bardzo często jestem sama z dziećmi i tym samym strasznie je narażam – przynajmniej na to wychodzi. Przecież będąc w domu też mogę się potknąć i uderzyć o stół?
Powiem tak… nie wszystko da się przewidzieć… z doświadzcenia wiem, że czasem jednak te dzieci są spuszczane na chwilę z oka a wtedy owszem może wydarzyć się wszystko natomiast nie wiem czy istnieje taki rodzić, który choć na chwilę nigdy w swoim życiu nie zostawił czy nie zostawi jeszcze swojego maluszka i nie spuści go z oka…na chwilę, na moment ale jednak…