Są małżeństwem od kilku lat. Doczekali się synka, mieszkania na kredyt i wakacji za granicą. On ją kocha. Ona go nie. Nigdy zresztą nie kochała – wyszła za niego za mąż, bo chciała się ustatkować, założyć rodzinę. To było małżeństwo z rozsądku, a miłość miała przyjść z czasem.
To był porządny, dobry chłopak. Nie pił, nie palił, raczej się z kumplami nie szlajał. Co prawda urodą nie grzeszył, inteligencją zresztą też, ale miał stabilną (chociaż nudną i średnio płatną) pracę i dużo czasu dla Niej. I cierpliwości i miłości. Bo wpatrzony był w nią jak w obrazek i bardzo pragnął z nią być – była chyba spełnieniem jego marzeń.
Ona była imprezowiczką. Piła, paliła, często z dziewczynami się szlajała. Urodę miała przeciętną, za to szalenie inteligenta była. Studia jedne, drugie, prestiżowe staże i w końcu pierwsza praca. On nie był szczytem jej marzeń, ale to dobry i spokojny chłopak był. Miła odskocznia od tych wszystkich gości, którzy zbyt często i zbyt szybko łamali jej serce.
No i stało się. Wzięli ten ślub w piękny, słoneczny dzień, urodziło im się upragnione dziecko. Przyszła stabilizacja, ale i rutyna. Nuda. Mijały lata, a oni wciąż uprzejmi wobec siebie, bez kłótni, bez trzaskania drzwiami. On wciąż zakochany, Ona jeszcze bardziej zimna, oschła i wycofana. Bo miłość jednak nie przyszła. Tylko rozczarowanie i gorycz.
I Ona myśli o rozwodzie. Co wieczór tłumi płacz poduszką. Ale kiedy zwierza się innym, to oni pukają się w głowę. Bo to przecież porządny i dobry chłopak jest. Nie pije, nie pali, nie bije. Ma stabilną pracę. Nawet się nie kłóci! No i dziecko. „Pomyśl o dziecku!”, mówią. „On tak o nie dba”. A Ona czuje się jak w więzieniu. Niczym robot automatycznie wykonuje kolejne czynności, wypełnia obowiązki i czuje, jak życie ucieka jej między palcami. Samotna i nierozumiana. Nieszczęśliwa.
Ona. Ofiara małżeństwa z rozsądku – własnych decyzji. Żyje obok mnie, a ja nie mam pojęcia, co właściwie Jej doradzić…
1 komentarz
Smutne to i prawdziwe. Sama tkwiłam w takim związku. Sama czekałam na miłość, bo jak tu go nie kochać! Chodzący ideał… W końcu zrozumiałam, że muszę uciec nim pojawią się dzieci i nowe dylematy. Zdążyłam się uwolnić, zdążyłam pokochać kogoś innego. Jestem szczęśliwa.