Tydzień temu po raz pierwszy w życiu pojechaliśmy całą rodziną na farmę dyń. W okolicach Warszawy są popularne zwłaszcza dwa takie dyniowe miejsca – farma dyń w Powisinie i w Wieliszewie. Nasz wybór padł na tą pierwszą.
Farma Dyń w Powsinie zrobiła na mnie dobre wrażenie, a na moich dzieciach jeszcze większe. Bo to nie tylko królestwo pomarańczowego, słodkiego warzywa, ale także różnych uroczych stworzeń. Na farmie tej spotkamy więc króliki, kury, kaczki, owce i świnki, a wszystkie te zwierzątka dzieci mogą głaskać i karmić.
W ogóle całe to miejsce nie jest może jakieś duże i według wielu dość chaotyczne, jednak ewidentnie jest zrobione pod dzieci. Oprócz niezliczonej ilości różnorodnych dyń jest tam labirynt z siana, z którego moje dzieci nie chciały wyjść, huśtawka czy trampolina. No i jest też ciągnik – niebywała atrakcja dla miastowych dzieci.
Tuż za farmą jest pole, na którym dynie rosną. Można więc podejść ambitnie do tematu, pójść na mały spacer i wybrać sobie swoją własną dynię prosto z … krzaczka. Bardzo miło gawędziło się też z mamą właściciela, która chętnie dzieli się swoją wiedzą na temat rodzajów dyń i ich przeznaczenia.
Szkoda, że farma dyń jest czynna tylko do 31 października, jednak wiem na pewno, że wrócimy tam w przyszłym roku.
A tak skończyła jedna z zakupionych przez nas dynia ;)