Jakiś czas temu odbyłam praktyki w państwowym żłobku jako opiekun. I szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego, co tam zobaczyłam. Państwowy żłobek to był dla mnie koszmar.
Nie wspominam źle wnętrz, którym przydałby się remont czy wybrakowanych zabawek, które należałoby już dawno wymienić na nowe. Wciąż uśmiecham się na myśl o młodej dziewczynie, która była pomocą za mniej niż 1500 złotych brutto, a pomagała i ogarniała wszystko z takim zapałem jakby zarabiała kilka razy tyle. No i najważniejsze czyli opiekunki – jedne fajne i ciepłe, inne trochę zimne i olewcze, ale zazwyczaj połączone w pary na zasadzie przeciwieństw. Dbały o te wszystkie dzieci i sama z czystym sumieniem oddałabym im moje pod opiekę.
Jednak to, co mną wstrząsnęło, to dzieci w tym państwowym żłobku. Tak wiele zaniedbanych dzieci, których (zazwyczaj) nie spotkasz w tym drogim, prywatnym.
Samotne. Przywożone wcześnie rano na samo otwarcie żłobka. W przesikanej, napęczniałej i niezmienionej po nocy pieluszce. Wciąż w piżamce, zawinięte w kołderkę (!), w której spały. Odbierane przed samym zamknięciem. Dzień w dzień. Mimo, że rodzice nie pracowali, a żyli z zasiłków…
Brudne. Chodzące przez cały tydzień w tym samym poplamionym jedzeniem i śmierdzącym papierosami ubranku. Ze wszami na głowie i owsikami w kupce, których mimo próśb nikt nie zwalczał. Z dawno nieobcinanymi paznokciami boleśnie łamiącymi się w za ciasnych butach. Z widocznym brudem za uszami i na plecach…
Chore. Z zielonym katarem do pasa i kaszlem jak u gruźlika, który nie dawał spać. Z biegunką lub wymiotami. Naszprycowane lekami przeciwgorączkowymi (czasem podawanymi przez rodzica jeszcze w szatni), często już z daleka wydzielające charakterystyczny zapach antybiotyku.
Głodne. Łapczywie jedzące zwłaszcza śniadanie, dopominające się o dokładkę lub zabierające innym dzieciom z talerza co popadnie. Jak Piotruś…
Bo kiedy pewnego razu karmiłam 1,5 rocznego Piotrusia podwieczorkiem, jedna z opiekunek powiedziała, żebym wcisnęła mu tyle jedzenia, ile zdołam. „Ale dlaczego?” spytałam zdziwiona. „Bo to jest jego ostatni posiłek dzisiaj. W domu już nic nie dostanie. Kolejny zje dopiero jutro rano u nas. W żłobku”…
Praca w państwowym żłobku to było dla mnie bolesne zderzenie z rzeczywistością. Czasem, gdy szłam już do domu, łzy same ciekły mi po policzku. Z bezsilności. Bo chociaż każdy przypadek ewidentnego zaniedbywania dzieci był zgłaszany przez żłobek do opieki społecznej, to nic w życiu tych dzieci się nie zmieniało. Dalej przychodziły głodne i brudne. Spragnione czułości i uwagi. I choć takich skrajnie zaniedbanych dzieci było w całym żłobku zaledwie kilkoro, to jak dla mnie nadal było ich o te kilkoro za dużo… I właśnie dlatego dla mnie jako matki i tej, która przecież pracuje z małymi dziećmi, państwowy żłobek był koszmarem.
124 komentarze
wstrząsające. nie miałam świadomości, że tak to może wyglądać i co gorsze, że tak niewiele się z tym da zrobić
Dobrze ,że moje dziecko nie choci do żłobka ,że moja mama i teściowa mogą się zająć gdy ja pójdę do pracy tylko mi żal tamtych dzieci. Uważam ,że niektórzy nie powinni mieć dzieci jak nie zajmują sie nimi
Żłobek to nie zło! Uważam że bardzo rozwija dzieci, bardzo. Kontakt z innymi, doganianie tych starszych w zwinności, masa dodatkowych zajęć, na które my, mamy czy babcie albo nie wpadniemy albo nie mamy czasu.. Uważam, że maluszka nie trzeba zamykać w sztywnych ramach mamy i teściowej, tylko dać mi trochę życia i samodzielności, dla jego własnego dobra
Czytałas Ty w ogóle ten wpis czy tylko nagłówek ??????
Przecież temat jest inny
Moja teraz chodzi do prywatnego (ale tylko z powodu że do normalnego nie ma w naszych okolicach) – i wcale tu nie ma lepiej. Dzieciaki są przywożone z samego rana, siedzą prawie do zamknięcia – a mamuśki siedzą w domu i nie pracują (a dzieci dają bo muszą odpocząć)
Tu nie chodzi o to, ze musza odpocząć. Dziecko powinno się przyzwyczajać jeśli się da do dzieci i instytucji jaka jest żłobek/przedszkole, do innej codzienności. Inna sprawa jak takim matkom się nie chce. Ale są tez mamy, które chcą na pare godzinek żeby ogarnąć sprawy codzienne, czasami się nie da z maluchem ☺️
Tu nie chodzi o to, ze musza odpocząć. Dziecko powinno się przyzwyczajać jeśli się da do dzieci i instytucji jaka jest żłobek/przedszkole, do innej codzienności. Inna sprawa jak takim matkom się nie chce. Ale są tez mamy, które chcą na pare godzinek żeby ogarnąć sprawy codzienne, czasami się nie da z maluchem ☺️
Ale dlaczego takiego malucha powinno się przyzwyczajać do instytucji? Po co? Przecież ono poznaje dopiero świat i potrzebuje mocnych korzeni a takie dostanie tylko w domu. Mój najstarszy syn zaczął chodzić do przedszkola w wieku 5 lat. Jest teraz w dwujezycznym Liceum i świetnie sobie radzi w życiu. Dziecko jeszcze zdąży przyzwyczaić się do instytucji i tego procesu nie trzeba na siłę przyspieszać. A co do ograniania codzienności. Mam 4 dzieci. Żadne nie chodziło do żłobka a codzienność mam ogarnięta. Raz lepiej raz gorzej ale zawsze mam. Teraz mam 2 nastolatków, przedszkolaka i półtorarocznego malucha. I daję radę ze wszystkim z tym maluchem u boku. Da się. Da. Jest to trudne, ale naprawdę się da.
Brawo! Mama na medal!!
Brawo! W pełni popieram.. jakaś chora nagonka jest że trzeba do żłobka i przedszkola.. mój 3,5 latek nie chodzi to trafiło mi się pytanie czy nie gryzie i nie drapie dzieci….
Super, przy 4 dzieci to pewnie nie lada wyczyn ale nie oceniajmy innych względem siebie, bo sytuacje są różne a przede wszystkim dzieci są różne i naprawdę czasami nawet przy jednym dziecku ciężko jest ogarnąć wszystkie sprawy, dlatego jeżeli czujemy, że musimy na jakiś czas powierzyć dziecko komuś innemu pod opiekę to jestem za tym by to robić a nie kreować się na matkę terminatorkę a wieczorami ledwo stać na nogach.
Czasami mama musi wrócić do pracy, dlatego oddaje dziecko do żłobka. Nie każdy jest w tej komfortowej sytuacji, że może opiekować się dzieckiem do momentu rozpoczęcia prze z nie edukacji.
Jestem całkowicie za tym, że o ile możliwości pozwolą lepiej gdy mama jest z dzieckiem jak najdłużej, a nie wysyła je do żłobka czy przedszkola – oczywiście jak mówię, w miarę możliwości, nie neguję tego, że mama musi wrócić do pracy i dać malucha do żłobka. Ostatnio znajoma (która w gruncie rzeczy nie musi dziecka oddawać do żłobka) powiedziała mi, że tylko Panie w żłobkach/przedszkolach wiedzą jak pobudzić rozwój dziecka i to, że ja z moim jestem w domu to ograniczam jego rozwój. Co za bzdura!!! Czas dziecka z mamą jest dla niego najlepszym czasem! Osobiście nie będę na „siłę” wypychać moich pociech jeśli nie będzie to konieczne. Czas z nimi jest dla mnie nieoceniony (choć oczywiście i męczący, jak całe macierzyństwo :P).
A co ty na to Asiu, że niektórym z tych biednych dzieci lepiej jest w żłobku, a nie w domu podobnie jak niektórym psiakom lepiej w schronie niż u właścicieli?
Ja mam trójkę i srednio ogarniam. Tzn.jakos ogarniam-dzieci starsze chodza do szkoly,mlodszy ze mna w domu, majaco zjesc i w co sie ubrac.Ale jestem przemeczona i znerwicowana.Rozwazam oddanie mlodszego do jakiegos zlobka choc na pare godzin by zlapac oddech.To pewnie lepsze niz ciagle wylewanie frustracji na dzieci…
Podejrzewam że Pani nie pracuje lub pracuje kilka godzin w domu, nie każdy może sobie na to pozwolić a tak łatwo oceniać. Szkoda tym bardziej że widzę że prowadzi Pani blog związany z rodzicielstwem.
To straszne! Zawsze niesamowicie smucą mnie historie zaniedbanych, przeszkadzających najbliższym. niekochanych dzieci. Krzywdzenie dzieci to największe okrucieństwo na świecie ;(
Do zdania o brudzie i owsikach – to wszystko także jest w prywatnych żłobkach.
Obecnie niestety i w prywatnych przedszkolach (nie wiem jak w żłobkach) wszy i owski to niestety nawracajaca codzienność. Urodziny w zatłoczonych bawialniach, spędzanie tam soboty z weekendowymi tatusiami i inne tego typu miejsca temu sprzyjają. A jak się raz w grupie coś takiego pojawi to rzadko udaje się wytępić.
Aż trudno było mi to przeczytać :(((
;-(
Poryczałam się. Odkąd jestem mamą takie sytuacje dotykają mnie jeszcze bardziej niż wcześniej. To niewiarygodne, że nic nie można z tym zrobić.
Masakra! Aż nie chce się wierzyć w to co piszesz! Czytając czy słysząc o takich sytuacjach zastanawiam się czy aby na pewno powinnam kiedyś pracować w zawodzie… To okropne, nie wiem co zrobiłabym tym „rodzicom” :/
bzdura
córka chodzi od dwóch lat do żłobka i przez ten czas nic takiego nie zauważyłam
dzieci są zadbane kochane czyste
Mój syn chodzi od września i bardzo często dzieci przychodzą brudne i śmierdzące matki krzyczą na nie w szatni Biją popychają po czym odrazu za drzwiami odpala taka peta bo się musiala zmachac zmieniając papcie …. 2 tygodnie wisiala kartka na drzwiach że jest pasowanie i dzieci mają przyjść odswietnie ubrane … ż 25 dzieci może ż 5 chłopców miało koszulę i 2 dziewczynki sukienkę reszta to za duża poplamikna koszulka czy leginsy ż dziurami….. tragedia nie raz jest mi przykro jak odbieram mojego syna i widzę te dzieci … tluste włosy dziury że 1 nogawka trzyma się tylko na sciagaczu i pasie… koszulki jak sukienki rękawy owinięte 5 razy … długo by wymieniać …
Widziałaś, jak ktoś bije dziecko i nie reagowałaś? Jesteś współwinna!
Wszystkie Żłobki sprawdziłaś , że nadajesz wpisowi miano „bzdury”? :)
To, że Ty nie zauważyłaś to nie znaczy, że bzdura
Moje dziecko chodzi do zlobka . I ja osobiscie nie zauwazylam takich sytuacji. Moze to kwestia grupy . Nie wiem. Ale jakby cos podobnego mialo miejsce to dyrektor od razu zrobilby spotkanie z rodzicem. Nie kazdy zlobek publiczny taki sadze!
Bardzo smutne! :( Nie spodziewałam się, że jest to takie nagminne…
Też zgłaszałam przypadki. Z doświadczenia mojej mamy wiem że trzeba pisemnie zgłaszać i to z 2ga kopia dla siebie aby panie z miejskiego ośrodka pomocy rodzinie nie mogli się wykręcić że zapomnieli.
Słusznie!
Straszne.. Ale żłobek jako instytucja ma obowiązek poinformować sąd o zaniedbania. Warto byłoby to zrobić…
Kurcze, jak Cię lubię, to tutaj chyba z tytułem troszeczkę odjechałaś robiąc dużą krzywdę państwowym żłobkom – bo sam tytuł jest jednoznaczny. Po drugie podobne dzieci mogą przebywać w prywatnych placówkach. I po trzecie rozumiem przejęcie i smutek, ale to było pokłosie pracy wyłącznie w jednym żłobku, i takie generalizowanie… co nie zmienia faktu, że dzieciaków szkoda i dobrze, że przynajmniej od was otrzymały duuużo ciepła.
Moim celem nie było „zrobienie krzywdy” państwowym żłobkom, tylko zwrócenie uwagi na to, że w XXI wieku są wciąż śród nas biedne i zaniedbane dzieci. I tak, takie dzieci mogą być wszędzie, ale jednak więcej jest ich w państwowych placówkach, gdzie często są kierowane przez MOPS.
Tytuł faktycznie krzywdzący dla żłobków państwowych, w których warunki są niejednokrotnie lepsze niż w wielu prywatnych (każdy może założyć prywatny żłobek – bez specjalnego doświadczenia i wykształcenia w kierunku pedagogicznym, jedzenie to bardzo często byle jaki catering, a dzieci siedzą w małym pokoiku, w którym jest niewiele zabawek – naprawdę sporo jest takich prywatnych żłobków, choć nie generalizuję, że wszystkie). Po tytule nie spodziewałam się takiej treści i jest to bardzo smutne. Wydaje mi się, że w żłobku, do którego chodzi mój syn, a wcześniej chodziła córka nie ma takich sytuacji, albo po prostu człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy. Moja ciocia pracuje od ponad 30 lat w żłobku i też nigdy o takich sytuacjach nie opowiadała. Może bardzo źle trafiłaś. Zdecydowanie zgłosiłabym te przypadki. 500 plus robi swoje i pewno coraz więcej będzie takich sytuacji :(
Autorka postu generalizuje do żłobków państwowych, tak samo jak Pani do ludzi korzystających z 500+. Ja również korzystam z tego świadczenia, a moje dzieci nie są pod żadnym względem zaniedbane i z tym się nie zgodze. Jest to dla mnie ogromna pomoc (pracuję, a dzieci nie dostały się do państwowego przedszkola i żłobka, dlatego chodzą do prywatnych i z tych pieniędzy przynajmniej mogę sobie opłacić te placówki). Pozdrawiam :)
Może nie taki cel miała Pani wypowiedź, ale głównie wynika z niej jak strasznie jest w państwowych żłobkach. Pani spotkała się z taką sytuacją, ja natomiast dałam do żłobka mojego 2,5 letniego syna. Do państwowego żłobka. Wszystko było nowe,ładne, zadbane,a panie naprawdę super. I przez ponad pół roku,kiedy tam chodził (teraz jest w przedszkolu) nie było żadnego problemu z wszami, owsikami itp…tak więc są różne żłobki, dzieci i sytuacje,a generalizowanie szkodzi samemu tematowi zaniedbywania dzieci,a takich jest na pewno duzo
A czy Pani ma porównanie? Nie pytam złośliwie, ale z ciekawości, bo najpierw trzeba mieć praktyki i tu i tu, żeby taką teorię wysnuć, oczywiście to straszne co Pani pisze i nawet nie umiem sobie tego wyobrazić, ale nie wszędzie tak jest
Tak, mam porównanie.
„Po drugie podobne dzieci mogą przebywać w prywatnych placówkach.” – myślę, że ciężko o takie przypadki w prywatnych żłobkach z prostego powodu – kosztów. Opisane sytuacje i rodziny można nazwać patologicznymi, bo normalne nie jest, że dziecko jest tak traktowane, więc jeśli ktoś nie dba o dziecko jeśli chodzi o jedzenie czy świeże czyste ubranie to wątpię aby wydał ponad 1000zł na prywatny żłobek. Przykre jest, że rodzina potrafi tak traktować bezbronne dziecko, własne dziecko i przykre, że instytucje, które powinny pomóc takiemu dziecku albo mają to w nosie albo nie mają możliwości aby faktycznie skutecznie działać.
Czasem w super ekstra rodzinach jest patologia. I ni eo kase chodzi a o milosc do dziecka. Jedni chca byc nimi ale musza pracować a innym dziecko poprostu przeszkadza. Koniec kropka. I nie chodzi o te 500+. Bo wiadomo ze do zlobka pierwsze dostaja sie dzieci rodIcow pracujacych a nie siedzacych na dupie. I tyle w tym temacie
Do żłobka dostają się najpierw dzieci rodziców pracujących? Poważnie? To szkoda, że żłobki tego nie wiedzą bo by z kryteriów zniknęły dodatkowe punkty dla dzieci pod opieką MOPS. Z założenia rodzice w tym czasie powinni aktywnie poszukiwać pracy. Oczywiście wiemy jak jest a jak czytam ten post to myślę, że dla niektórych dzieci żłobek jest ucieczką od głodu i zaniedbania. Jako matka nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji gdy mojemu dziecku dzieje się krzywda i sam fakt zaniedbywania uważam za powód do nadzoru kuratorskiego jak i odbierania dzieci. Taka przykra prawda, że rodzone może mieć każdy bez wzgledu na to jakim jest człowiekiem ale adoptować mogą jedynie przepuszczeni przez sito i młyn szkoleń. Może dla rodzin patologicznych szkolenia też powinny być obowiązkowe? Jakoś dzieci skarb narodu nadal przez instytucje nadzoru traktowane są jako niepotrzebny kłopot :( a rodzic rodzony jako najlepsze dobro.
A teraz pomyśl, że żłobek nie jest obowiązkowy, więc sporo dzieci ten etap omija… Dopiero w szkole widać prawdziwą skalę tego zjawiska, bo edukacja jest w Polsce obowiązkowa…
OOOO jakze niesprawiedliwy jest tytul tego artykulu…. zaczelam czytac z wielki przejeciem coz to takiego dzieje sie w tych panstwowych zlobkach… a tu sie okazuje ze to nie zlobek zly a rodzice… nie rozumiem czemu taki tytul pani dala, ale moje pytanie jest jeszcze inne… co pani zrobila? Co pani zrobila dla tych dzieci procz opisania sytuacji na blogu? Zglaszania do opieki ktora wiadomo jak funkcjonuje w Polsce?
Zrobiłam to, co mogłam w tamtym momencie. Teraz chciałam uświadomić innym, że takie dzieci są śród nas. Tylko tyle i aż tyle.
Faktycznie tytuł postu nieadekwatny do opisanej sytuacji.
Niestety, patrząc na politykę naszego państwa, takich dzieci będzie coraz więcej.
A jeśli chodzi o żłobek, to można się tylko cieszyć, że dzieci są pod opieką instytucji. Jest wiele dzieci, które są głodne, brudne i zaniedbane w czterech ścianach swojego „domu”, gdzie nikt im nie może pomóc.
a mnie przeraża informacja,ze cieszy sie pani na mysl o dziewczynie, ktora zarabiała 1500 zł brutto i robiła wszystko z zapałem- wykorzystywanie? i to jest według pani ok, że ktos zapiernicza za takie pieniądze?
To, że uśmiecham się na myśl o kimś nie jest jednoznaczne z tym, że się z tego kogoś wyśmiewam. Wręcz przeciwnie. Źle zrozumiała Pani moje słowa.
A ja się zastanawiam jakim cudem osoby na zasiłkach, niepracujące stać na tak długi pobyt dziecka w żłobku. Oboje z mężem pracujemy, ale nasze dziecko jest w zkobku Max 5 – 6 godzin. A i to jest dla nas bardzo obciążające co miesiąc. Zwyczajnie nas nie stać na wiecej.
Niemniej artykuł rzeczywiście wstrząsający.
Z tego co pamiętam, ci najmniej zamożni dostają dofinansowanie od miasta (czyt. z naszych podatków).
A jakież było moje zdziwienie, jak do prywatnego przedszkola, bezrobotni rodzice posyłali dzieci na 10h….
I tu niestety ktoś na górze zawalił :-( moim zdaniem niestety, ale nie każdy powinien zostać rodzicem. Cierpią niewinne istoty, nie mające na sytuację, która je spotyka żadnego wpływu. Bardzo to jest przykre i niezwykle przygnębiające :-(
Otóż, w przypadkach osób na zasiłku z mops to mops kieruje dziecko do żłobka państwowego (ma ono pierwszeństwo przed innymi dziećmi) a jak w pobliżu nie ma państwowego to do prywatnego, który potem mops opłaca ażeby osoba sprawująca nad dzieckiem władze znalazła pracę bądź jeśli już ja ma pracowała. Jednak – jak w przypadku mojej sąsiadki z 4 dzieci – ona nie pracuje i wkoło chwali się że nie pracuje a pieniądze ma. I pracować nie zamierza. Mąż gdzieś trochę dorabia i widać że się stara a ona jak wracam do mojego dziecka wieczorami po pracy to siedzi, krzyczy na dzieci i w wakacje popija piwko. Myślę że nie ma problemu alkoholowego tylko po prostu jest leniem i skoro ma zasiłki i dodatkowy zastrzyk 500+ i do pracy nie pójdzie. Dodam że jej najstarszy syn zapytany co będzie robił jak dorosnie mówi że będzie miał dużo dzieci i nie będzie pracował
Maja córeczka chodziłam do prywatnego żlobka, teraz do prywatnego przedszkola i nigdy nie spotkałam się z sytuacją zaniedbanych dzieci w tych placówkach. Jedynę co mogę potwierdzic to fakt, iż dzieci często są przyprowadzane z katarem bądz kaszlem do placówek ale czy kiedykolwiek nam się to nie zdarzyło. Jeśli rodzice pracują na pełnym etacie, droga do pracy zajmuje około 40 minut w jedną stronę i niestety nie mogaliczyć na pomoc babci, która jest schorowana lub w podeszłym wieku, to co taki rodzic ma zrobić. Maim zdaniem nie ma co generalizować, każdy przypadek jest indywidualny.
no i takim sposobem podejście rodziców się nie zmieni, to dzieci będą ciągle chorowały, u mnie tak jest, baba przyprowadza ciągle kaszlące dziecko, w żłobku Pani odsyłają dopiero jak katar jest zielony, więc moje też choruje, co ja je podleczę to dalej to samo, bo druga taka gwiazda robi to samo i co mnie obchodzi, że nie ma Babci, jak ja przez takie kobiety będę musiała zwalniać się ciągle z pracy, bo jak moje dziecko zachoruje to często jest gorączka i złe samopoczucie, że do żłobka się nie nadaje i musze iść na zwolnienie i po jakimś czasie mnie wyrzucą z roboty, bo właśnie takie, które Pani teraz usprawiedliwia Babci nie mają?
„Jeśli rodzice pracują na pełnym etacie, droga do pracy zajmuje około 40 minut w jedną stronę i niestety nie moga liczyć na pomoc babci, która jest schorowana lub w podeszłym wieku, to co taki rodzic ma zrobić. Maim zdaniem nie ma co generalizować, każdy przypadek jest indywidualny.” Co ma zrobić?
Na pewno nie posyłać chore dziecko do przedszkola/żłobka, żeby zarażało inne dzieci! Miejsce chorego dziecka jest w domu, musi odpoczywać a nie wegetować w placówce. Nie ma babci to jest sąsiadka, koleżanka, opiekunka itp. i wymyślono też coś takiego jak zwolnienie na dziecko, wystarczy się przejść do lekarza rodzinnego.
Takie zwolnienie przysługuje osobom na etacie, przedsiębiorcom prowadzacym dzialalnosc jest trudniej. Nie zebym byla za przyprowadzaniem chorych dzieci do przedszkola, ale chcialam tylko pokazac, ze nie wszyscy maja ten komfort.
Od dłuższego czasu czytam Pani bloga, obserwuję także na fb. I pierwszy raz zdecydowałam się na komentarz. Sama pracuję w prywatnym żłobku i faktycznie czasem zdarza nam się zaobserwować dziecko które jest trochę zaniedbane, chociaż nigdy nie spotkałam się ze skrajnościami takimi, jak w Pani wpisie. Być może dlatego, że to żłobek prywatny, tam trochę inaczej wszystko jest zorganizowane.
Pani wpis jest bardzo poruszający, jednak nie ukrywam że otworzyłam go głównie ze wzglądu na tytuł, który, w moim odczuciu, jest odrobinę nieadekwatny do treści. To znaczy, dla opiekunek takie zaniedbane dzieci muszą być koszmarem, absolutnie to rozumiem, bo jest to bardzo przykre. W tym przypadku wydaje mi się że rodzic który w tak, powiedzmy sobie szczerze, okrutny sposób traktuje swoje dziecko, jest (dla opiekunek i dla dzieci przede wszystkim) prawdziwym koszmarem.
tu się zgadzam, jak przeczytałam to od razu pomyślałam, że biją te dzieci, dają stare jedzenie czy coś tam, bo to żłobek państwowy, u mnie żłobek prywatny, bo dziecko do Państwowego się nie dostało i tu znowu widzę przegięcie w drugą stronę, dzieci mają wszystkiego aż nadto, ale mniej uwagi i miłości, bo Matka da dziecku tablet, posadzi przez TV i ma spokój, a potem te dzieci się tłuką, bo nikt im nie tłumaczy, że tak się nie robi, mnie serce pękało, jak widziałam takie małe agresory, jak byłam na tyg. adaptacyjnym
Czepiacie się tytułu jak nie wiem co… Właśnie o to chodzi, by przykuć uwagę. To jak książka, której tytuł wydaje się być jednoznaczny, a treść potrafi nas baaaardzo zaskoczyć. I tutaj uważam, że Autorka słusznie postąpiła. Co do tekstu….też poryczałam się :-(
To co opisujesz faktycznie przeraża, jednak podchodząc do sytuacji humorystycznie… każda z nas jest wyrodną matką kiedy się patrzy z boku ;) Mi np. zdarza się na moje dziecko krzyknąć albo jej „czepiać” kiedy mam zły dzień. Moje dziecko też siedziało w przedszkolu do samego końca (bo chciała wychodzić ostatnia i jak przyszłam wcześniej odsyłała mnie do domu). Zawsze uważałam za straszne przeciążanie dzieci zajęciami dodatkowymi, a moja ma ich po kilka dziennie. Codziennie. (bo akurat urodziło mi się dziecko które wymaga dużej i różnorodnej stymulacji, a przy tym jest wielokierunkowo uzdolnione). Wychodzimy z domu rano, a wracamy dopiero za ciemności, młoda chodzi spać od urodzenia o 22 (ale ma przespane 10 godzin i budzi się rano sama z siebie). itd. itd. Nie znamy dokładnie sytuacji dziejącej się w rodzinie danego dziecka, więc nie oceniajmy.
Oczywiście, jednoznaczne zaniedbania jak to że dziecko chodzi brudne np. należy zgłaszać, a chorych dzieci po prostu nie przyjmować dopóki nie przyniosą zaświadczenia od lekarza że są w pełni zdrowe (tak jest u nas, nie przyjmą ci rano dziecka nawet z katarem, a jeśli coś wychodzi w trakcie dnia, to dzwonią po rodzica i jeśli się nie pojawi to pogotowie zabiera dziecko samo- były już takie przypadki). Trzeba szukać rozwiązania z własnego poziomu możliwości. Mentalności nikomu nie zmienimy :(
Serdecznie zapraszam na nasz blog :)
Wymaganie zaświadczenia o stanie zdrowia dziecka jest niezgodne z prawem, był ostatnio o tym artykuł. Jak coś mnie niepokoi idę z młodym do lekarza, dla swojego i jego spokoju, a poza tym uważam, że lepiej psiknąć spray do nosa i zostawić dziecko dwa dni w domu, niż potem leczyć przez dwa tygodnie antybiotykiem. Wiem, że nie każdy może sobie pozwolić na takie pozostanie w domowym zaciszu, ale wkurzają mnie sytuacje,,gdy rodzic zmienia dziecku obuwie w szatni, a to kaszle tak, że cała ławka się trzęsie.
Ławka sie trzęsie, a rodzic udaje, że biedak się zakrztusił…
Przykre. Dorosły człowiek zmęczony jest po 8 godzinach pracy, co zatem może powiedzieć dziecko po 10 godzinach poza domem?
Panstwowy zlobek powinien byc dla rodzicow ktorzy maja prace bo to oni nie maja czasu i sily na zajmowanie sie dzieckiem. No bo kiedy maja to robic. A nie dla patologi.
W naszym tez panie nieraz narzekały, ze dzieci brudne, ze muszą je myć i obcinać paznokcie. Ja nie wiem jak Rodzice patrzą w lustro, ale wiem tez, ze w prywatnych tez nie ma lepiej i opieka jest w dodatku gorsza – nie z powołania.
Nie mogłabym patrzeć na te biedne dzieci, no nie mogłabym. Z jednej strony dobrze, że tacy „rodzice” oddają te dzieci do żłobka, z tego powodów o któych piszesz: ktoś im zmieni pieluszkę, nakarmi i czasem przytuli…
Supr wpis! Dobrze wiedzieć, żeby jednak nie wysyłać dziecka do państwowego żłobka. Ja sama dopiero zostanę mamą za jakiś czas – dokładniej dwa miesiące i tak szczerze, to nie mogę się już doczekać :D Wraz z mężem zrobiliśmy już wszystkie niezbędne przygotowania, ale właśnie pozostała jeszcze kwestia złobka i cieszę się niezmiernie, że znalazłam satysfakcjonująca mnie odpowiedź właśnie tutaj.
moje obie córy chodziły do państwowych żłobków, różni byli rodzice, to fakt…
Tekst dość brutalny i – chcę w to wierzyć – obrazuje jakiś marginalny procent całości….Cóż patologie były i będą. Zgadzam się z pozostałymi,że w prywatnych jest podobnie. Ja nasz żłobek chwalę i uwielbiam. Placówka Państwowa, wyjątkowa na tle innych – moim zdaniem za sprawą Opiekunek,które trafiły nam się z prawdziwym powołaniem.
Chciałabym tylko dodać,że to nie jedyne miejsce, w którym takie sytuacje to codzienność. Powiedziałabym nawet,że są miejsca gdzie jest znacznie gorzej. Mam na myśli szpitalne oddziały dziecięce, w których miałam okazję bywać w czasie swojej pracy jako fizjoterapeutka. Tam dzieci trafiają w różnym stanie,są biedne, chore – i tu już na starcie serce pęka na widok cierpiącego malucha. Ale uwierzcie mi – są takie, których nikt nie odwiedza…, których rodzice bywają raz na parę dni,albo zostawiają i już nie wracają. 1,5 roczne, dwuletnie – które już znają swoich rodziców długo, ale nie potrafią nic jeszcze powiedzieć….płaczą, tęsknią. A w karcie pacjenta cały wywiad zwykle podobny „matka alkoholiczka, ojciec z zakazem zbliżania się do rodziny”, „matka 17 lat, ojciec nieznany”, „dziecko ze śladami przemocy fizycznej (i lub seksualnej) na ciele”,”dziecko z przewlekłym nieleczonym zapaleniem płuc,oskrzeli itp”. Widziałam przypadki dzieci,które urodziły się z jakąś niepełnosprawnością,więc chorują – rodzice tylko patrzą by podrzucić je do szpitala i potem nie przychodzić…. To jest dopiero straszne…. Nie wspomnę o maluszkach,które pochodzą z domów dziecka (nie mają mamy ani taty) i też zdarzy się im trafić do szpitala. Myślicie,że ktoś przy nich waruje dzień i noc? Nie. Płaczą aż jakaś pielęgniarka, lub matka innego dziecka zlituje się i podejdzie. Nie jestem w stanie nawet pisać o tych przypadkach, bo gula w gardle staje i choćby nie wiem co robić nie da się tego zmienić…nic nie można zrobić. Nawet jeśli człowiek własnymi rękami pójdzie i pomoże,to nie jest w stanie pomóc każdemu….załamać się można ile dzieci cierpi na świecie…
Niech nikt mi nie mówi ze dziecku jest lepiej w żłobki i tam zmieniając otoczenie uczy się życia. Chyba większość z zapomniała jak to Nasze mamy nie posyłały Nas do żadnych żłobków, zajmowały się nami, wychowywały i dawały coś czego nie da żadna pani w żłobku – miłość. Rozumiem fakt ze większość kobiet musi pracować i nie ma wyboru bo Nasze państwo tak dba o matki ale nie rozumiem matek które ciągną rano dzieci do żłobka, mimo iż nie pracują. To jest wygoda. Bo dziecko trzeba zająć czymś, pobawić się , nauczyć , zabrać na spacer itd
Zwłaszcza irytuje mnie fakt gdy matka ktora nie pracuje ciągnie dziecko do żłobka, a dzieciaczek płacze. On nie potrzebuje żłobka – tylko matki !
A co do dbania o o dzieci to już osobna kwestia, ludzie puszczają dzieci, chore, brudne i głodne. Wstyd dla rodzica ale gdzie jest państwo – które ponoć tak pomaga ? Gdzie opieka ? Dajcie więcej 500+ rodziną z patologiami a dzieci będzie 15. Wszystkie chore, brudne i głodne i tak przyjdą.
A wtedy okazuje się ze dzięki tym właśnie panią w żłobkach te dziecko może liczyć na trochę jedzenia, życzliwości i miłości.
Moja mama prowadza do zlobka i mnie, i moja siostre. Nie musiala pracowac, ale chciala. Obserwuje ją jako dorosla kobieta i ciesze sie, ze mama pokazala mi, jaka satysfakcję i rozwoj moze przynieść człowiekowi praca zawodowa. Wspolnych chwil, radosci, wyjazdow, wyjsc do kina i teatru tez mialam bardzo duzo. Takze bez generalizacji…
To straszne co piszesz, moja córeczka dostała się do żłobka państwowego jednak ja odmówiłam, bo aż mnie serce bolało jak ją sobie tam wyobraziłam. Pomyślałam, że jeszcze rok posiedzę z nia w domu. Planuję ponownie złożyć dokumenty tak aby już poszła jak będzie miała ponad 2 latka, dokładnie 2 latka i jeden miesiąc ale jak tak napisałaś to teraz znowu mam wątpliwości. Szkoda, że żłobki prywatne są tak drogie a mama pracować wkońcu kiedyś musi zacząć.
Pozdrowienia.
Monika
Oczy mi sie zaszklily…sama jestem teraz w sytuacji ze posyłam synka do żłobka i to państwowego. Póki co na naszej grupie nic takiego noe rzucilo mi sie w oczy. A inna rzecz, ze na dzien dzisiejszy od początku października synek byl w żłobku 4 razy. Bo ma katar doszedl kaszel. Jeszcze jestem na urlopie. Mogę się nim zająć ale mial sie adoptować, żebym od stycznia wróciła do pracy. Żłobek panstwowy a placimy z wyżywieniem 510 zl. Woj. Pomorskie
Niesamowicie poruszył mnie ten tekst. Popłakałam się jak no właśnie, jak małe dziecko. Matka powinna siedzieć z dzieckiem przynajmniej do tych 2,5 latek. Później do żłobka/przedszkola ale nie na cały dzień, na kilka godzin – 6? Jak rozumiem względy pracy, ale do cholery, porobiłaś sobie dziecko, jak nie masz czasu sie nim zająć? Chore to.
To rozumiem że skoro mąż nie zarabia tyle żebym ja mogła „siedzieć” z dzieckiem do 2.5r.z. to nie powinnam mieć dziecka?
Ewa.. daj mi pieniadze na to, zwbym mogla siedziec z dzieckiem 2,5roku w domu,:)) z jednej wyplaty w 3 nie wyzyjemy niestety
Ciekawe kto taką matkę przyjmie z powrotem do pracy po 2,5 roku luki w CV… :) Nie mówię o pracy w handlu, a o pozostałych zawodach.
żal po prostu żal, tych dzieci. Ja nie mogłabym pracować w przedszkolu, ani w żadnym innym miejscu w którym musiałabym zajmować się takimi maluchami. Jestem zbyt wrażliwa na dziecięcą krzywdę i już przy czytaniu tego typu wpisów żal mi się robi i nie mogę zrozumieć pewnych rzeczy :(
Czemu to takie niesprawiedliwe. Opieka nie reaguje… Zareaguje jak będzie za późno i będzie zdziwiona. Nie rozumiem jak tak można. A historia Piotrusia to jakiś koszmar. Czemu nikt nic z tym nie robi. Biedbe dzieciątko. Nie rozumie i nie zrozumie nigdy tej niesprawiedliwości.
Przyznam szczerze, że zawsze miałam obawy dotyczące żłobków. Ale po tym, co napisałaś aż mnie ciarki przeszły. Zawinięte w kołderce z pieluchą z nocy….Dobrze, że podzieliłaś się tą historią.
Potworne! I nie rozumiem jakim cudem opieka spoleczna milczy, kiedy sa wojewodztwa w ktorym dzieci sa zabierane rodzicom za byle co! Mysle, ze pomogloby zgloszenie takiej reakcji (a raczej braku) opieki spol. do wyzszych instancji
Strasznie przykro to czytać, biedne, niewinne dzieci:(
No i proszę jak działa 500+ nie chcę uogólniać ale to niestety w większości patologiczne rodziny „robią dzieci” dla kasy… potem malucha do żłobka i święty spokój.. to jest straszne, że małe dziecko, które jest tak bardzo ufne i zależne od nas – rodziców, jest narażone na tyle złego… sama jestem przed oddaniem dziecka do żłobka i odkładam to w czasie jak tylko mogę ( chociaż z jednej pensji nie łatwo jest żyć..) i mimo iż wierze że integracja z innymi dziećmi jest ok, to i tak ciężko mi posłać moje dziecko do żłobka.. jakby tak dało się część miłości matki do swojego dziecka przelać i na inne dziecko, to by było coś! Wspolczuje takiego przykrego doświadczenia…
To ja z innej strony chwycę temat. Jak sąd zabiera takim rodzicom dzieci to potem w mediach sie pojawia przekaz, że zabiera „za biedę”. (dodam że dzieci się nie odbiera w Polsce od tak, zwykle około roju się sprawdza sytuacje dziecka bo odebranie władzy jest ostatecznością).
Pracuje w przedszkolu i też widziałam takie rzeczy. Jednak u tak malutkich dzieci jest to jeszcze bardziej przerażające. Osobiście nigdy bym nie oddała dziecka do żłobka. Pomijając kontakt z tymi chorymi i zaniedbanych, według mnie tak małe dzieci nie nadają się do funkcjonowania w grupie rowiesniczej, potrzebują cały czas uwagi dorosłego. Wolę dostać parę groszy mniej za siedzenie z dzieckiem w domu.
Z ilu żłobków ma Pani porównanie? Państwowego i prywatnego? Bo ja mam porównanie z państwowego i dwóch prywatnych przedszkoli, pracuję w zawodzie kilkanaście lat. Zaniedbania zdarzają się WSZĘDZIE. Bogaci rodzice też nie zawsze mają czas/chęć/siłę, by odciąć dzieciom paznokcie albo przebrać je rano. Nie wnikam, dlaczego. Zaś opiekunka Piotrusia powinna nie wciskać mu jedzenia na siłę rozpowiadając, że to jego ostatni posiłek tego dnia, tylko rozpocząć współpracę z rodziną: zgłosić dostrzeżone zaniedbania (głód) rodzinie, dyrekcji, potem opiece społecznej, jeśli naprawdę nic się nie da po dobroci. Na pewno nie powinna informować o tym Pani – praktykantki! Pracowników żłobków, przedszkoli i szkół obowiązuje tajemnica i nie ma znaczenia, że pewnie imię zostało zmienione. Przemawiają przez Panią wyłącznie emocje, a w tym zawodzie, wbrew pozorom, bardzo często konieczna jest chłodna ocena sytuacji, inaczej każda opiekunka, nauczycielka, pomoc, tylko by płakała nad losem biednych dzieciątek. i rozpuszczała je do granic możliwości.
A od kiedy żłobek jest dla dzieci których rodzice nie pracują. Moje dziecko chodzi do żłobka państwowego i warunkiem było to że oboje rodziców pracuje.
U nas dzieci wszystkie w grupie są zadbane, czyste mają normalne rodziny. Nie ma patologi. Może w innych tak jest. Ja jestem bardzo zadowolona z naszego żłobka i ciesze się że nie ma takich przypadków.
Mocny tekst. Przeczytałam parę dni temu, a ciągle myślę o tym biednym chłopczyku, który ostatni posiłek je w żłobku :(
Ja, typowy gruboskórny facet, jestem wstrząśnięty tym tekstem.
Tym bardziej przytulę mocniej swoich dwóch synków (5 lat i roczek), którzy mają wszystko. I nie chodzi tu o dobra materialne, w tym podstawowe i wyższe, ale i zdrowie, miłość obojga zgodnych rodziców i przede wszystkim ich czas codziennie.
Nie mógłbym oglądać tych obrazków codziennie :(
Według mojej wiedzy (a trochę wiem o tym) Ośrodek Pomocy Społecznej ma obowiązek sprawdzić takie zgłoszenie żłobka o ewentualnych nieprawidłowościach i w miarę potrzeby objąć rodzine opieka i zgłosić sprawę do Sądu Rodzinnego… zaniedbania po stronie rodziców zawsze się zdarzają ale istnieją realne możliwości pomocy takim dzieciom. Dyrektor placówki powinien w razie potrzeby sam zawiadomić Sąd o zaniedbaniu i braku współpracy z rodzicami dziecka, często przydzielenie kuratora realnie pomaga… nie wyobrażam sobie, żeby odpowiedzialny wychowawca po prostu przyjął do wiadomości, że dziecko nie ma zapewnionego jedzenia w domu (a co z weekendami?!) albo nie jest leczone (wszy czy owsiki) i tyle… za takimi zdarzeniami musi „pójsc” konkretna reakcja i nie ma tu co płakać trzeba działać…
Jestem mamą dwójki dzieci, rok po roku. Moje dzieci chodziły/chodzą do żłobka miejskiego. Musiałam wrócić na rynek pracy, po pierwsze mamy kredyt, mamy rachunki, mamy normalne życie, które wymaga nakładów finansowych, po drugie potrzebowałam tego, potrzebowałam oderwać się od pieluch, kaszek, obiadów i móc się rozwijać, skończyć studia podyplomowe, zrobić kursy które poprawią moją sytuację na rynku pracy. W naszym żłobku nie było wszawicy, dzieci nie przyniosły żadnych robaczków do domu. Rozwijają sie super, tyle piosenek , wierszyków i umiejętności co „przyniosły” ze żłobka nie dało by się nauczyć w domu. Mimo, że będą w domu z dzieckiem malowałyśmy, rysowałyśmy, tańczyłyśmy, układałyśmy klocki/puzzle itp to nie to samo. Ja musiałam gotować, sprzątać prać, a w żłobku panie tylko i wyłącznie z dzieckiem pracują. Mimo, że moje dziecko jedno chodzi jeszcze do żłobka, drugie już do przedszkola to mamy ze sobą super kontakt, popołudnia po pracy to czas dla rodziny, wspólnie sie bawimy, chodzimy na spacer, budujemy z klocków, czytamy itd. Nie uważam, że moje dziecko jest nieszcześliwe w żłobku.
Na szczęście nie zaobserwowałam, też w naszym żłobku dzieci zaniedbanych, często jak swoje zawożę o 7.15 jest jednym z pierwszych dzieci, a jak odbieram ok. 15:30 jest ich niewiele już. Może poprostu mamy więcej szczęścia co do naszej instytucji.
Niestety, ale dzieci wymagają poświęceń. Nie rozumiem takiego postępowania jak Twoje.
I to jest właśnie zdrowe podejście! Szczęśliwa i realizująca się matka to szczęśliwe dzieci, nawet te chodzące do żłobka i przedszkola!!!
No niestety nie funkcjonuje to tak idealnie jak powinno.
W listopadzie mialam praktyki w prywatnym zlobku choc od kolezanek wiele uslyszalam jak bylo na ich praktykach… Ja mialam ogromne szczescie, trafilam do zlobka do ktorego zreszta chodzi moj syn, to kameralny zlobek na 15 dzieci. Tera tam pracuje . Sama oddalam syna do zlobka bo nie musialam ale chcialam wrocic do pracy, z ktorej mnie zwolniono przez to ze dziecko chorowalo. Zrobilam kurs, praktyki, teraz pracuje juz w zlobku, jestem bardzo szczesliwa . Kolezanki ktore mialy praktyki w zlobkach panstwowych byly przerazone. Moze nie zaglodzonymi dziecmi ale niedopranymi, z naprawde wielodzietnych rodzin gdzie matki wymeczone z wdziecznoscia oddawaly swoje pociechy o 6 i odbieraly o 17 z piesnia na ustach. Nie dziwie sie tym matkom ale wiem jedno: ani ja ani zadna z moich kolezanek z kursu nie wynierze pracy w panstwowym zlobku. Dzieci placzace za mamami, czekajace w dlugiej kolejce zeby je nakarmic: po prostu jest za malo pracownic w tych zlobkach a to tez w swietle prawa. Takie przepisy…
Ja jestem 3 pracownica w 15 osobowym zlobku, mamy 5 dzieci ktore jeszze nie jedza same, kazda bierze dwojke dzieci, jedna naklada i karmi to dziecko ostatnie z piatki- nie jest ciezko ale nie wyobrazam sobie byc conajmniej 8 h w zlobku w ktorym masz 15 dziexi do ogarniecia ktore same nie jedza, kazde potrzebuje utulenia , przytulenia. Tym paniom czesto po prostu nie starcza rak.
Nie da sie przeczytac artykulu do konca. Serce sie kraje. Czy cos da sie zrobic??? Odebrac dzieci tym obrzydliwym ludziom? Nalozyc jakies kary? Co mozna zrobic w takiej sytuacji???
Masakra. Ja jestem opiekunką w prywatnym złobku i to czytam to aż nie chce się wierzyć…. No niestety są rodzice którzy nie dbają o dzieci l, ale wątpię że każde dziecko jest takie w państwowym. Po za tym żłobek prywatny nie jest aż taki drogi… 600zl z wyżywieniem to nie jest jakiś koszmar.
Kochana, powiedz mi gdzie jest prywatny żłobek za który z wyżywieniem można zapłacić 600zł? Niestety, nie w każdym mieście. A już na pewno nie w Trójmieście.
:(
Żłobki to niestety typowy socjalistyczny wymysł, istnieją tylko po to, żeby kobiety pracowały i płacił podatki. Według psychologii rozwojowej dziecko do 3 roku życia potrzebuje przede wszystkim rodziców, uspolecznic zdąży się w przedszkolu.
Serce sie kroi jak czytam o zaniedbanych i glodnych dzieciach.Sama mam 4 dzieciaczkow i sam dla mnie najwazniejsze na swiecie.Dwoje chodzi do szkoly jedno do przedszkola i Malutka ma roczek.czasem chodze z oczami na zapalki…ale nie pracuje zawodowo i nie oddalabym dziecka do żłobka.Jak moge daje radę.Raz lepiej jak są chore gorzej.Ale dla mnie macierzyństwo jest teraz i dzieci mnie potrzebują.wszystko sie da jak sie musi.doświadczyłam tego osobiscie.to jest jakis cud i sily nadprzyrodzone.☺
Czy to, że dziecko jest brudne, głodne, zaniedbane czy chore to wina państwowego żłobka? Trzeba chyba oddzielić postawę rodziców od instytucji. Dla takiego dziecka, to raczej iskierka nadziei i ogromna szansa, że trafiło właśnie tam, gdzie „ktoś” może je zauważyć, wyłapać problem, zgłosić, zareagować.
Dokładnie. Dla takiego dziecka żłobek to raj a nie koszmar. Ale jak to w życiu – punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Moje starsze dzieci były że mną w domu do 4 roku życia. Teraz mam 8 miesięczna córcei we wrześniu wracam do pracy. Jest to dla mnie ciężką decyzją bo mała musi iść do żłobka. Ciągle mam dylemat i zastanawiam się czy nie wymyślić czegoś aby zostać z mała w domku.
ROZBRAJAJĄ MNIE WYPOWIEDZI, ŻE DZIECKO POTRZEBUJE SEPARACJI OD RODZICÓW, ŻE ŻŁOBEK MU POTRZEBNY DLA ROZWOJU ITD. NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE TO PISZĄ MATKI :O TEGO, CO NAJLEPIEJ WPŁYWA NA ROZWÓJ DZIECKA, TO BLISKOŚĆ MATKI. CO Z TEGO, ŻE NAUCZY SIĘ SZYBCIEJ WSTAWAĆ ITD. SKORO BĘDZIE MIEĆ W PRZYSZŁOŚCI PROBLEMY EMOCJONALNE :(
Smutne nie spodziewałam się tego szczerze, ale sama chciałam synka oddać do żłobka jednak się nie dostal. Teraz muszę być na urlopie wychowawczym i gdyby nie zasiłki to byśmy nie mieli z czego żyć, a wszyscy zwalaja winę na 500+…
Dokładnie. Żłobek to konieczność. Moje dziecko chodziło do żłobka. Ale dlatego, że musiało, taka była sytuacja. To nic dobrego. Takie małe dzieciątko potrzebuje matki i bliskości.
Czasami faktycznie żłobek czy przedszkole jest dla dziecka lepsze niż bycie w domu(lub czymś co ktoś próbuje nazywać domem). Dzieci dostaną jeść ktoś poświęci im choć trochę uwagi czegoś nauczy czasem nawet przytuli.
Cierpienie dzieci to najgorszy widok jaki może być zwłaszcza dla kobiety,która sama jest matka. Szkoda,że w tych najgorszych przypadkach instytucje tak łatwo nie reagują. Szkoda że dzieci z pełnego ciepłą i opieki żłobka wracają do tal zaniedbujacych rodziców
Moja córka od września chodzi do żłobka tylko że prywatnego jedynie dlatego że w naszym mieście nie ma państwowego.
Czasami czuje się właśnie jak taka matka która opisalas gdzie dziecko siedzi całe dnie w żłobku. Żłobek czynny od 7 do 17. Pracuje od 8 do 16. I niestety córka jest tam najczęściej od 7.30 do 16.30 ..
Dlatego ja nie oddaje dzieci do żłobka a decyzja o oddaniu do przedszkola będzie tylko i wyłącznie naszą decyzją a nie pracodawcy. I to nie jest tak że mój mąż zarobi na całą naszą 4 szczególnie że mamy kredyt na mieszkanie. Poprostu podjęłam decyzję o pracy online żeby właśnie móc samej decydować o swoim życiu i być z dziećmi jak najdłużej bo to najpiekniejszy czas . Ale jak słyszę od mam że nie mają czasu na pracę online a za chwilę dodają zdjęcia jak prowadzą dzieci do żłobka a same idą do pracy to widać że nie mają świadomości ile czasu mogłyby zaoszczedzic i nie stawać przed takim wyborem. Dlatego tłumaczenie że się nie ma wyjścia jest poprostu nieprawda bo zawsze takie wyjście jest jeśli się otworzymy na możliwości jakie daje nam XXI wiek Pozdrawiam wszystkie mamy i życzę świadomych decyzji
Sama pracuję w państwowym żłobku i na szczęście na ” Piotrusia” nie trafiłam. Rzeczywiście zdarzają się dzieci które siedząc od otwarcia do zamknięcia ale to jednostki i bardzo rzadko. Jestem matką trójki dzieci które chodziły do żłobka i przedszkola ale tu bardziej chodzi o rodziców a nie że żłobek jest państwowy. W prywatnych jest nie lepiej ponieważ rodzice myślą że skoro płacą to mogą wszystko. Tacy właśnie karierowicze a dziecko…no jest.
hm… Niepracujaląca patologia na zasiłku dostała państwowy żłobek i ma z czego za niego zaplacić? (w koncilu nie jest za darmo).
Dla mnie tekst mocno naciagany.
Sugeruję zapoznać się z przepisami albo chociażby komentarzami powyżej przed publikowaniem komentarzy.
Ja wypowiem się z drugiej strony. Dziecka oddanego do zerówki początek lat 90. Nie chodziłam wcześniej do przedszkola i żłobka. Poszłam od razu do zerówki. Dla mnie to była przepaść. Nie mogłam się zintegrować z dziećmi. Odstawalam od grupy. Myślę, że jakbym chodziła chociaż do przedszkola to byłoby mi łatwiej. Dlatego swojego syna puszszczam do żłobka. Miał 2 lata jak poszedł. Zlobek jest wspaniały, syn świetnie się rozwija i zlobek jest państwowy. Córka ma rok, wg mnie jest jeszcze mała żeby iść do zlobka.
A ja uważam że warto puścić 3-4latka do przedszkola. Czas który mama musi spędzić na gotowaniu, prasowaniu, pojsciu do lekarza czy zakupach dziecko akurat może spędzić miło w przedszkolu a nie bawiac się samo w swoim pokoju bo mama nie ma czasu. Wiadomo że mama i dom jest najlepszy ale przeciez każda mama ma obowiązki i nie bawi się ciągle z dzieckiem… Nie ma czasu na to żeby je uczyć tych rzeczy które akurat nauczy się w tym czasie w przedszkolu. Moje dziecko akurat super się zajmuje sobą kiedy ja np stoję przy garach ale wiem że są dzieci kture nie potrafią się same bawić bo potrzebują towarzystwa.
szkoda, ze ta osoba zrezygnowała z pracy. na jej miejsce może przyjdzie jakaś oziębła, majaca wszystko gdzieś. szkoda, ze ta osoba się poddała. nie pomyslała o tych dzieciach, tylko o sobie, rezygnujac z pomagania.
nie bardzo rozumiem dlaczego taki tytuł? żłobek sam w sobie jest instytucją koniecznościową, i to co opisałaś tylko mi to potwierdza- zobacz, gdyby nie ta instytucja nie wiedziałabyś, że tyle dzieci jest zaniedbanych- nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim emocjonalnie…a z tego co opisujesz to dla niektórych dzieci jest niemalże rajem…a więc może prawdziwiej by brzmiało „koszmar zaniedbanych dzieci”? dzięki Bogu, że trafiły do żłobka te najbardziej potrzebujące! że nie zajęły im miejsca dzieci matek na wychowawczym na przykład… mnie jako opiekunkę w żłobku poruszają bardzo te sytuacje- mama w domu z młodszym a starszy maluszek na 10 godzin do żłobka…
Przykro czytać takie rzeczy. Sama myślę żeby zrobić kurs na opiekunke w żłobku, ale nie wiem czy jestem gotowa na zmierzenie sie z ta rzeczywistością…
Teraz w państwowych żłobkach sporo się zmieniło na plus, na szczęście. Moja córka jest w państwowym, warunkiem było bycie aktywnym zawodowo. Nie zasiłek, l4, choroba czy ciąża. Kiedy dziecko wykazuje jakiekolwiek objawy chorobowe typu katar,kaszel od razu dzwonią żeby malucha zabrać. U niej grupa trafiła się naprawdę super, rodzice w porządku. Mam nadzieje, ze i w innych jest znacznie lepiej niż tak jak to opisałaś.
Mama powinna byc ze swoim dzieckiem jak najdłużej, żłobek przedszkole są zbędne w mojej opinii nie rozwijają maluchów, ale uczą funcjonowac w placówce, narzucają rytm dnia i mimo zajęć plastycznych, muzycznych i innych są emocjonalna przechowalnia dla najmłodszych. Moje dzieci bez pomocy zlobkow, przedszkoli, babć są poziom/dwa w wielu sferach wyżej niz ich rówieśnicy.