Wiele osób mnie pyta, jak ja to wszystko ogarniam?! Troje dzieci, mąż, dom, firma, blog, hobby… Na dodatek podobno wcale nie wyglądam na „matkę trójki dzieci” (czyli w domyśle mam czas na zadbanie nawet o swój wygląd). Powiem Wam jednak zupełnie szczerze: nie ogarniam. Po prostu fizycznie i psychicznie nie jestem w stanie wszystkiego dopilnować – być zawsze tam, gdzie jestem potrzebna. Każdego dnia staję więc przed wyborem priorytetów: tego co muszę czy chcę zrobić, a tym, z czego powinnam zrezygnować, bo wszystkiego zrobić nie jestem w stanie. Jest jednak kilka rzeczy, które pomagają mi w tej codziennej walce o przetrwanie.
ORGANIZACJA
Przede wszystkim razem z mężem prowadzimy kalendarz online. To tam każdy z nas wpisuje daty i godziny wizyt lekarskich, naszych spotkań i wyjazdów służbowych, ważnych spraw do załatwienia czy wizyty u fryzjera. Dzięki temu dokładnie wiemy, kiedy ktoś z nas jest zajęty, a kiedy może zająć się dziećmi. Trójka dzieci to ogromne przedsięwzięcie logistyczne – od zawożenia do placówek (jedno dziecko mamy w żłobku, drugie w przedszkolu, a trzecie w szkole), po lekarzy, zajęcia dodatkowe, wycieczki szkolne czy imprezy urodzinowe. Dzięki temu systemowi, kiedy umawiam się na kawę z koleżanką od razu mogę sprawdzić w aplikacji na telefonie, czy mój mąż jest wtedy wolny i może odebrać dzieci.
Oprócz kalendarza online prowadzę też kalendarz papierowy, a właściwie bullet journal. Tam zapisuję z kolei listę rzeczy do zrobienia w danym dniu, tygodniu, miesiącu i sukcesywnie je wykreślam. Ozdabianie kolejnych stron i ćwiczenie kaligrafii jest dla mnie przy okazji formą relaksu.
PODEJŚCIE
Zawsze uważałam się za perfekcjonistkę – wszystko, co robiłam musiało być dopracowane, wręcz idealne! Pracując i będąc jednocześnie mamą musiałam pogodzić się z tym, że nie jestem w stanie wszystkiego robić na 100%. Nie jestem w stanie zrealizować wszystkich projektów w pracy, które bym chciała i dotrzymać terminów nie pracując po godzinach. Pracując po godzinach nie jestem z kolei w stanie poświęcić moim dzieciom tyle czasu, ile one potrzebują, utrzymać w domu idealnego porządku, gotować 3-daniowe obiady i mieć jeszcze czas dla męża, na swoje pasje czy przyjemności itd.
Dlatego teraz już wiem, że zawsze trzeba coś gdzieś odpuścić, coś olać. Albo zrobić na pół gwizdka albo zupełnie z tego zrezygnować. Czasami będzie to kolejny projekt w pracy, a innym razem posprzątanie mieszkania. Przyznaję, nie jest to dla mnie łatwa sztuka i chyba wciąż się jej uczę, bo moje wewnętrzne perfekcyjne JA mocno się przeciw temu buntuje, ale jedno jest pewne – nigdy nie rezygnuję z realizowania potrzeb moich dzieci, dlatego zamiast spędzić 2 h w kuchni przygotowując zdrowy posiłek, wolę pójść z dziećmi na spacer i zjeść z nimi na obiad pizzę.
POMOC
Nie byłabym w stanie być kobietą aktywną zawodowo, mająca czas i dla dzieci i samej siebie, gdyby nie mój mąż. Na zmianę zawozimy i odbieramy więc dzieci z placówek, na zmianę zostajemy z nimi, kiedy są chore, na zmianę odrabiamy z nimi lekcje, na zmianę usypiamy… Mogę więc z pełną świadomością powiedzieć, że mamy partnerski związek i dzięki temu na równi z moim mężem mogłam swego czasu robić karierę w korporacji, a potem rozwijać firmę. Nie jesteśmy związkiem idealnym, zresztą takie chyba nie istnieją, ale w całym tym wariactwie dnia codziennego staramy się też mieć czas tylko dla siebie, żeby pielęgnować nasz związek.
W sytuacjach awaryjnych niezastąpioną pomocą, na którą zawsze mogę liczyć, jest moja Mama, która odbiera naszą córkę ze szkoły albo opiekuje się najmłodszym, kiedy ten się rozchoruje, a nasz kalendarz na dany dzień pęka w szwach. Generalnie ważne jest to, żeby nie bać się prosić innych o pomoc – może to być mąż, mama, przyjaciółka. Czasami nasi najbliżsi mogą się nawet nie domyśleć, że nie dajemy rady i potrzebujemy pomocy, dlatego nie udawajmy za wszelką cenę Superwoman. Kiedyś nadejdzie dzień, że będziemy mogły się z przyjemnością odwdzięczyć.
Moim zdaniem nie ma matek idealnych, które są w stanie pogodzić wszystkie sfery swojego życia i w każdej z nich dać z siebie 100%. Bo mamy tylko jedno 100%, które musimy jakoś rozdzielić. To nasza indywidualna decyzja, jak ten podział będzie wyglądał, natomiast nigdy nie zapomnijmy zostawić chociaż kilku procent tylko dla samej siebie. Ja bez tych kilku procent poświęconych na wieczorne bieganie czy ulubiony serial po prostu bym zwariowała :)
28 komentarzy
Wszystko jest kwestią organizacji. Znam mamę sześciorga dzieci, której zorganizowania wielu mogłoby pozazdrościć.
U nas kalendarz to tez podstawa, bo inaczej często jest ups zapomniałem. Poza tym podział obowiązków jest kluczem do organizacji, jak słyszę faceta który mówi, że on nie pomaga w domu bo pracuje – to wystrzeliła bym go w kosmos!
Najważniejsze to dać czas swoim dzieciom, w tym zabieganym świecie.
My przy dwójce mamy teraz nianię. Super opcja :)
Sama mam czwórkę dzieci a na dodatek jestem na co dzień sama, bowiem mąż pracuje w delegacji. No i … jakoś ogarniam, to znaczy nie ogarniam :-) Kluczowe jest chyba wybranie priorytetów i umiejętność odpuszczania. No i dobra organizacja, planowanie, nie branie zbyt wiele na głowę, obniżenie poprzeczki – czyli np. sprzątam raz w tygodniu a nie codziennie. Codziennie to mogę co najwyżej „ogarnąć”. Jestem przekonana, że Twój wpis będzie inspiracją dla matek, które jeszcze nie posiadły umiejętności „odpuszczania”.
Świetnie napisane :)
Moim zdaniem momentami trzeba trochę odpuścić i wyluzować ;-)
Bardzo dobrze się czyta :)
Masz rację organizacja dobra to podstawa.Zauważyłam ze im więcej mam planów,cos do zrobienia-jestem szczesliwsza bo lubie byc aktywna.Jak narazie na stałe nie pracuje tylko dorabiam po kilka godzin dziennie jak dziewczyny sa w przedszkolu.to mnie motywuje…..wyjść z domu i mieć chwilę dla siebie to u mnie podstawa dlatego chodzę na zumbe,cwiczenia i z tym czuje sie świetnie.U nas 2 dzieci więc trochę lżej ale ..moze kiedys rodzina jeszcze sie powiększy
Kiedyś napisałam taki wpis… uważam, że kluczowe znaczenie ma odpuszczanie… przymykanie spraw na pewne kwestie, danie sobie luzu, przyzwolenia na pewne sprawy… :) wszystko da się ogarnąć :)
Super pomysł z tym kalendarzem :) Dobra organizacja to połowa sukcesu ;)
Organizacja przede wszystkim. Mąż także mi dużo pomaga.
nie wiem jak to ogarniasz, ale strasznie Cię za to podziwiam !
ja bez kalendarza nigdzie się nie ruszam :D
czasem jest ciężko, ale daje radę z trójką. Duzo pomagają dziadkowie
Bardzo pomogłaś mi Tym wpisem. Mam 4 pociechy i czasami mam ochotę wyjść i nie wrócić. Czas skorzystać z rad i pomocy innych :) .
Kalendarz to sprawdzona metoda – również z niego korzystam :)
U nad tak samo organizacja, wyrozumiałość i nie wstydzić się prosić o pomoc.
Organizacja level hard :D Paradoksalnie osoby, które mają więcej na głowie są często bardziej zorganizowane.
Podziwiam! Ja mam czasami problem z organizacją swojego czasu, a nie mam tylu obowiązków co Ty.
Super się czyta bardzo dobry wpis.
Ja już dawno stwierdziłam właśnie, że im więcej obowiązków tym lepsza organizacja. Przy naszej trójce, budowie domu, blogu i sprawach codziennych non stop jest co robić. Ciągle staram się pamiętać o tym, żeby nie zapędzić się w tym wszystkim i znaleźć czas na zwyczajne drobne przyjenności.
Ja również mam trójkę dzieci i niedawno wróciłam do pracy. Początkowo było trudno pogodzić dzieci, pracę i dom. Miałam wrażenie, że doba jest za krótka. Z pomocą przyszedł mój mąż, który zaproponował pomoc, ale też podsunął pomysł z kalendarzem. Kalendarz sprawdza się u mnie doskonale, o wszystkim pamiętam i lepiej gospodaruję swoim czasem w domu :-)
Chyba właśnie to podejście jest ważne, że nie wszystko musi być zrobione idealnie, że jesli pranie zrobisz dzień później, a firanka nie będzie odprasowana perfekcyjne, to nic się takiego nie stanie. Trójka dzieci i prowadzenie domu to nie lada wyzwanie,.
Kalendarz,to ,ze zawsze trzeba cos odpuscic i wspolpraca z mezem to kierunkowskazy na spokoj w domu i szczesliwa rodzine.Popieram.
Nasza mama wszystko planowała wieczorem i zazwyczaj jej się to udawało. Każdy członek rodziny miał też swoje obowiązki z których musiał się wywiązać, a jednocześnie odciążało to mamę. Jestem jak najbardziej za kalendarzem bo bywało że wizyta u dentysty nam przepadła, bo były długie terminy.
Naprawdę wartościowy wpis. Czytało się z zaciekawieniem. Jeśli pozostałe wpisy są równie interesujące to chętnie zostanę na blogu.
Mogę spytać jakiego kalendarza używacie?:)